W tej chwili przy życiu pozostaje trzech z dwunastu członków załogi - pilot, emerytowany generał brygady Paul Tibbets jr., nawigator Theodore VanKirk i ładowniczy Morris Jeppson. Nelson, który po wyjściu z armii powrócił do Los Angeles i został dobrze prosperującym biznesmenem, twierdził, że nigdy nie żałował roli odegranej w bombardowaniu Hiroszimy, które spowodowało śmierć 65 tysięcy ludzi. Na pokładzie superfortecy B-29 był radiooperatorem. Wraz z czterema innymi członkami załogi przyjechał on w 1989 roku do Hiroszimy i przywiózł pieniądze dla sierocińca. Odwiedzili muzeum bombardowania atomowego oraz szpital leczący ludzi, którzy przeżyli bombardowanie. Nelson miał zaledwie kilka godzin praktyki na samolocie B-29, kiedy został zakwalifikowany do historycznego lotu. Członkowie załogi z dużą praktyką latania na tej maszynie nie mieli zaufania do żółtodzioba, jednak podczas lotu obowiązywała cisza radiowa, więc radiotelegrafista czytał po prostu książkę.