- Nie bacząc na śmierć ludzi w czasie rozruchów w Kijowie, zachodni politycy odmawiają uznania winy ukraińskiej opozycji za wznowienie konfliktu. Wbrew udokumentowanym fotograficznie faktom, świadectwom świadków i zwykłemu zdrowemu rozsądkowi, odpowiedzialnością za przemoc obarczają tylko ukraińskie władze - informuje "Rossijskaja Gazieta". Według niej "obserwujemy to, co precyzyjnie określił minister spraw zagranicznych (Rosji) Siergiej Ławrow, gdy wezwał europejskich partnerów Moskwy, by "postawili interesy narodu Ukrainy wyżej od własnych zamysłów geopolitycznych". Dziennik zauważa, iż "w Białym Domu nie ukrywa się, że trwające od miesiąca zakrojone na dużą skalę pośrednictwo amerykańskich i europejskich urzędników było w ostatecznym rachunku ukierunkowane na zmianę prawowitej władzy Ukrainy". "Misjonarze" z Zachodu - Nawet dzisiaj, gdy polała się krew funkcjonariuszy organów ochrony prawa "misjonarze" z Zachodu wciąż twierdzą, że na Majdanie miały miejsce "pokojowe protesty" - pisze "Rossijskaja Gazieta". W ocenie dziennika "ukraińskim władzom zaproponowano, by skapitulowały przed kilkoma tysiącami uzbrojonych bojówkarzy, którzy przyjechali do Kijowa z zachodnich regionów Ukrainy". "Jednak, czy wschód i południe państwa pogodzą się z takim siłowym przejęciem władzy? A może zachodni pośrednicy nie rozumieją, że zaproponowana przez nich "pokojowa droga" da impuls konfliktowi wewnętrznemu na Ukrainie i rozpadowi kraju?" - pyta "Rossijskaja Gazieta".