- Jeśli miałbym wskazać liczbę osób, które od 2020 roku (gdy na Białorusi doszło do masowych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich) zostały skazane w sprawach karnych na więzienie lub ograniczenie wolności ze skierowaniem do placówki penitencjarnej typu otwartego, to mówimy o ponad 4,5 tysiącach osób - wylicza prawnik organizacji Wiasna Pawieł Sapiełka. Dodaje, że ustalenie całkowitej liczby osób, które stały się ofiarami represji politycznych, jest praktycznie niemożliwe. - Mówimy jednak o znacznie większej liczbie - zaznacza. Swoje dane zdelegalizowana i uznana za "formację ekstremistyczną" Wiasna ustala na podstawie badania różnych źródeł, w tym cząstkowych danych dostępnych publicznie oraz informacji od bliskich, (ograniczonego) monitoringu procesów. Ważnym źródłem jest tzw. lista osób "zaangażowanych w działalność ekstremistyczną" - jest na niej obecnie ponad 3,5 tys. osób. Władze nie podają pełnych statystyk, poza sporadycznymi oświadczeniami przedstawicieli struktur siłowych lub np. Sądu Najwyższego. Protestujący przeciwko sfałszowanym wyborom na Białorusi. Represje ciągle trwają - W lutym 2023 roku prokurator generalny Andrej Szwied podał liczbę 3645 osób skazanych w sprawach związanych z art. "ekstremistycznymi". Z tego 62 proc. miało zostać skazanych na pozbawienie lub ograniczenie wolności - wskazuje Sapiełka. Dane ogłaszane przez władze Wiasna traktuje jako punkt odniesienia i porównuje z własnymi informacjami. - Na przestrzeni czasu potwierdziło się, że w naszym monitoringu "umyka" nam ok. 20 proc. represjonowanych osób. To wynika z tego, że mamy niepełny dostęp do informacji oraz bardzo ograniczone możliwości działania na Białorusi - dodaje. Jak wskazuje Sapiełka, obecnie przekazanie Wiaśnie informacji np. przez bliskich, grozi sprawą karną, bo organizacja została uznana za "organizację ekstremistyczną". Ewentualny kontakt może być uznany za "wspieranie ekstremizmu" (kara nawet do sześciu lat więzienia). Białoruś była w centrum zainteresowania w latach 2020-2021, jednak później uwagę świata i mediów przyciągnęły inne wydarzenia - wojna w Ukrainie, kolejne kryzysy, Bliski Wschód. Tymczasem, jak zaznacza rozmówca, represje ciągle trwają. Ludzie są zatrzymywani, trwają procesy, zapadają wyroki. Głęboki kryzys praw człowieka na Białorusi. Tysiące zatrzymanych, "dochodzi do łapanek" Białoruskie organy ścigania ciągle analizują materiały z czasu protestów, przeglądając zdjęcia i nagrania z demonstracji, analizując sieci społecznościowe. - Ktoś mógł już dawno zapomnieć, że w 2020 roku umieścił jakiś krytyczny komentarz, a potem go skasował, ale w 2023 roku zostaje zatrzymany - opisuje Sapiełka. - Widzimy, że dochodzi do łapanek, później kontrolowane są telefony, przeszukiwane mieszkania. Sprawa karna może grozić za jakąś zalegającą w domu flagę czy ślad po naklejce. Szerzą się też donosy - opowiada prawnik Wiasny. Na Białorusi stale trwa głęboki kryzys praw człowieka i chociaż za każdym razem już wydaje nam się, że osiągnęliśmy dno, sytuacja znowu się pogarsza - konstatuje rozmówca PAP. Co miesiąc, wynika z danych Wiasny, w związku z art. karnymi lub administracyjnymi związanymi z tzw. "ekstremizmem", dochodzi do zatrzymania kilkuset osób. Na Białorusi nie ma już opozycyjnych partii, niezależnych organizacji społecznych, aktywistów, zlikwidowano niezależne media. Ci, którzy wciąż działają, robią to spoza kraju. Czytaj też: Media: Katolicki ksiądz na Białorusi zatrzymany. W tle "zdrada stanu" Wiasna wraz z innymi organizacjami praw człowieka regularnie aktualizuje listę osób uznanych za więźniów politycznych, jednak ta liczba, z przyczyn formalnych, nie obejmuje wszystkich represjonowanych. Obecnie na liście organizacji są 1453 osoby. Ogółem od 2020 roku było ich niemal dwa razy więcej, lecz około 1300 już wyszło z więzień lub odbyło wyroki. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!