Sankcje będą stosowane "w odpowiednich warunkach i kiedy będzie to korzystne dla polityki USA" - podkreśliła Monaco w wystąpieniu przygotowanym na konferencję poświęconą cyberbezpieczeństwu. Reuters pisze, że wskazała ona na <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-chiny,gsbi,4231" title="Chiny" target="_blank">Chiny</a> i Rosję jako coraz bardziej asertywnych i wyrafinowanych "cyberoperatorów". Zdaniem Monaco dokonuje się właśnie "rewolucja zagrożeń cybernetycznych". Zagrożenia te stają się "coraz bardziej natarczywe, bardziej zróżnicowane, częstsze i bardziej niebezpieczne". Wskazała na wyprowadzone z Iranu cyberataki na banki w USA oraz na zagrożenie cyberatakami ze strony Korei Północnej. Doradczyni Białego Domu poinformowała, że Stany Zjednoczone pracują z innymi krajami nad dobrowolnym przyjęciem norm odpowiedzialnego zachowania w cyberprzestrzeni oraz nad zredukowaniem szkodliwej działalności. Jednocześnie zapowiedziała, że Stany Zjednoczone zastosują sankcje przeciwko tym, którzy atakują amerykańską infrastrukturę. FBI poinformowało w poniedziałek o wszczęciu dochodzenia w sprawie włamania hakerów na serwery Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC), co w konsekwencji doprowadziło do ujawnienia treści niektórych maili amerykańskich polityków. Wcześniej tego dnia dziennik "Washington Post" napisał, że szef kampanii Hillary Clinton, Robby Mook, oskarżył rząd Rosji o to włamanie i udostępnienie wykradzionych maili demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks, który je opublikował. Twierdził, że Rosjanie zrobili to, by wesprzeć rywala Clinton w wyścigu do Białego Domu, Donalda Trumpa. Moskwa zdecydowanie zaprzecza, jakoby miała coś wspólnego z tą sprawą.