W azjatyckim Kirgistanie od kilku dni trwają demonstracje opozycjonistów, niezadowolonych z wyników drugiej tury wyborów parlamentarnych. Większość miejsc zdobyła rządząca ekipa skupiona wokół prezydenta Askara Akajewa. Czy obóz Akajewa podzieli los Eduarda Szewardnadzego w Gruzji i Leonida Kuczmy na Ukrainie? Czy kirgiski układ władzy będzie musiał zejść ze sceny politycznej? Zdaniem dziennika, właśnie Kirgistan ma obecnie największe szanse na rzeczywiste reformy i na odegranie stabilizującej roli w rejonie o wyjątkowym znaczeniu strategicznym. Akajewowi udało się uniknąć tak rażących patologii, jakie występują w sąsiednich republikach - Kazachstanie (korupcja), Uzbekistanie (narzucona siłą izolacja), Tadżykistanie (wojna domowa) i Turkmenistanie (kult jednostki). Jest jednak niekwestionowanym "silnym człowiekiem", który wie jak smakuje władza. Byłe radzieckie republiki Azji Środkowej graniczą z Afganistanem,Chinami, Rosją i Iranem. W rejonie tym przebywa nieznana bliżej liczba islamskich terrorystów, nie mówiąc już o tym, że znajdują się tam największe na świecie, jeszcze nie eksploatowane, złoża ropy i gazu.