Barack i Michelle Obama wypożyczyli ponad 45 dzieł sztuki z kilku waszyngtońskich muzeów, przy czym okazali się najbardziej nowocześni ze wszystkich dotychczasowych lokatorów Białego Domu. Upodobania prezydenckiej pary są bardzo zróżnicowane - od abstrakcji Josefa Albersa po przedstawiające życie Indian prace XIX-wiecznego amerykańskiego malarza George'a Catlina. W Białym Domu nie zabrakło też dzieł afroamerykańskich artystów, m.in. Glenna Ligona (ur. 1960), konceptualisty, który w pracach składających się z tekstu i fotografii bada zagadnienia polityki i rasy. W części mieszkalnej Białego Domu zawisła praca Ligona zatytułowana "Black Like Me No.2", nawiązująca do książki z 1961 roku, której autor - biały dziennikarz - przyciemnił sobie skórę, po czym opisał swoje doświadczenia jako "czarnoskórego" w południowych stanach USA. Sam Ligon w jednym z wywiadów ocenił, że tematyka obrazu współgra z wysiłkami nowego prezydenta USA, by zainicjować dialog między rasami. Jedną z gwiazd Białego Domu jest Goerge Catlin, który uległ fascynacji życiem Indian, czyniąc je głównym tematem swoich prac. W kolekcji pierwszej pary jest aż kilkanaście obrazów tego artysty. Obamowie ujawnili też bardziej tradycyjne gusta - zdecydowali się m.in. na melancholijny "Zachód słńca" Winslowa Homera i dwie rzeźby Degasa. Gabinet Owalny zdobi model telegrafu Morse'a. Zainteresowanie mediów budziły także upodobania poprzedników Obamów. Jackie Kennedy wprowadziła do Białego Domu Cezanne'a, a Hillary Clinton lubiła abstrakcję: Kandinskiego i Willema de Kooninga.