Przeszukania rozpoczęły się o szóstej rano; było w nie zaangażowanych ponad 150 funkcjonariuszy policji poszczególnych krajów. Prokuratura poinformowała, że rewizje zaowocowały znalezieniem wielu dokumentów; przesłuchano też "wiele" osób. Rewizje miały miejsce m.in. w jednej z siedzib Komisji Europejskiej, biurze asystenta jednego z eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim, a także w firmach i domach prywatnych. Śledztwo trwa od trzech lat i ma wyjaśnić nieprawidłowości w zamówieniach publicznych, m.in. w związku z poszukiwaniem siedzib dla przedstawicielstw Komisji Europejskiej za granicą oraz wyposażeniem ich w instalacje alarmowe. W grę wchodzą - wynika z lakonicznych informacji prokuratury - nieprawidłowe przeprowadzenie przetargów, defraudacje pieniędzy z unijnej kasy oraz złamanie tajemnicy zawodowej. Prokuratura nie udziela bardziej szczegółowych informacji. Rzecznik Komisji Europejskiej Johannes Laitenberger odmówił szerszych wypowiedzi, ograniczając się do stwierdzenia, że "śledztwo jest w toku i do jego zakończenia Komisja powstrzyma się od komentarzy". Zapewnił, że unijne biuro do walki z nadużyciami OLAF aktywnie współpracuje w "wyjaśnieniu wszystkich podejrzeń", a ze wszystkimi pytaniami odesłał do władz belgijskich.