Minionej nocy oddział izraelski wszedł do wsi A-Sira el Szamije na północ od Nablusu w poszukiwaniu Mahmuda Abu Chunuda, jednego z przywódców Hamasu, który wywodzi się z tej miejscowości. Jest on podejrzany o udział w zamachu z 1997 roku w Zachodniej Jerozolimie, w czasie którego poniosło śmierć 17 osób - dwóch zamachowców i 15 obywateli izraelskich. Kiedy żołnierze izraelscy zbliżyli się do domu, w którym znajdował się podejrzany, zostali zaatakowani ogniem z broni ręcznej przez członków Hamasu. W trakcie strzelaniny zabity został jeden Palestyńczyk, zaś Chunud został ranny. Udało mu się jednak uciec na tereny Autonomii Palestyńskiej, gdzie został zatrzymany przez policję palestyńską. Według innych źródeł, sam oddał się on w ręce Palestyńczyków. Obecnie przebywa w szpitalu w pod silną strażą kilkudziesięciu żołnierzy. Zdecydowanie przeciwny procesowi pokojowemu i porozumieniom o autonomii z 1993 roku, Hamas dokonał większości zamachów na stronę izraelską, przeprowadzonych od tamtego czasu. Szef armii izraelskiej generał Szaul Mofaz nie wykluczył, że to niefortunny wypadek był przyczyną śmierci trzech żołnierzy izraelskich, którzy zginęli przy próbie pojmania bojownika Hamasu, Machmuda Abu Chunuda. - Możliwe, że żołnierze zginęli nie od kul broniących się islamskich bojowników, lecz zbłąkanych pocisków wystrzelonych przez ich kolegów z sił izraelskich. Nie wykluczyłbym, że tak się zdarzyło - powiedział generał Mofaz.