Nie widzieli się od ponad roku. Od czasu, gdy na początku września 2018 francuska himalaistka przyjechała do Zakopanego na Spotkania z Filmem Górskim i mówiła, że "pod Nanga Parbat zdarzył się cud" i "to dzięki polskiej ekipie wciąż żyje". Przypomnijmy, Revol została uratowana przez czwórkę Polaków (Adama Bieleckiego, Denisa Urubkę, Piotra Tomalę i Jarosława Botora) podczas brawurowej akcji na Nanga Parbat. Wspinającego się z nią Tomasza Mackiewicza uratować się już nie dało. Został w górach na zawsze. Dzisiaj, spotykając ponownie Bieleckiego podczas prezentacji polskich filmów górskich w Grenoble, Francuzka poszła nawet krok dalej. Tak, jakby z czasem jeszcze bardziej doceniała to wszystko, co się wówczas stało pod Nanga Parbat. - Jestem niesamowicie szczęśliwa, że możemy się znowu zobaczyć. I jeśli dzisiaj tutaj jestem, to właśnie dzięki niemu. Nasze relacje zdecydowanie wykraczają poza normalne ramy przyjacielskie. To mężczyzna mojego życia - mówiła Revol. Z lekkim przymrużeniem oka, bo nie tak dawno, przy okazji promocji swojej książki o akcji na Nanga Parbat ("Vivre", Żyć; tłumaczenie jest planowane również na język polski), wiele ciepłych słów wypowiadała o swoim mężu. Jean-Christophe Revol, na co dzień antykwariusz, to też pasjonat gór, choć nie wspina się, tak jak żona, w Himalajach. Jeśli jednak Francuzka tak wylewnie i publicznie dziękuje Adamowi Bieleckiemu, to również dlatego, że doskonale zdaje sobie sprawę, jak trudna była wtedy akcja ratunkowa. Nigdy mu się wystarczająco nie odwdzięczę" - przekonuje dzisiaj. Zresztą, tamte obrazy ciągle wracają. "Gdy tylko w ciemności zobaczyłam ich lampki, to był dla mnie naprawdę niesamowity moment. Także dlatego, że zupełnie się tego nie spodziewałam. Pozostaną w mojej pamięci na zawsze" - przypomina Revol, twierdząc, że ciągle trudno jej wyrazić słowami, co się wówczas wydarzyło. Szczególnie po śmierci "Czapkinsa", jej wielokrotnego towarzysza różnych wypraw. Adam Bielecki nie chciał zwracać przesadnej uwagi na akcję ratowniczą. "Zrobiliśmy to, co do nas należało" - mówił skromnie, odbierając z rąk mera Grenoble specjalny medal. RP