Rekordowa liczba podpisów pod petycją W Kanadzie. Zebrał je Polak
W kanadyjskiej prowincji Alberta zebrano rekordowe 456 tysięcy podpisów pod petycją w sprawie przeprowadzenia referendum, w którym mieszkańcy mieliby zdecydować, czy Alberta powinna pozostać częścią Kanady, czy też odłączyć się i stać się suwerennym państwem. Pomysłodawcą i organizatorem inicjatywy jest polski imigrant Thomas Lukaszuk, który sprzeciwia się separatystom i ma nadzieję, że do referendum nie dojdzie.

Inicjatorem akcji jest Thomas Lukaszuk, były wiceminister, minister i członek rządu prowincji Alberta. Jak podaje Kanadyjsko-Polskie Towarzystwo Historyczne, polityk urodził się w Wejherowie, a wychował się w Gdyni.
Petycja zebrała rekordowe 456 tys. podpisów, znacznie przekraczając wymagany próg 294 tys. Dokument trafił już do urzędu wyborczego Elections Alberta, który ma 60 dni na weryfikację podpisów.
Lukaszuk podczas wtorkowej konferencji prasowej w Edmonton podkreślił, że: 456 365 mieszkańców powiedziało, że nie chcą mieć nic wspólnego z separatyzmem.
Zaapelował do premier Danielle Smith, by "zrobiła to, co słuszne" i raz na zawsze zakończyła temat secesji prowincji.
- Mieszkańcy Alberty nie są odmieńcami. Jesteśmy tak samo dumni z bycia Kanadyjczykami jak każdy inny obywatel tego kraju - mówił.
Kanada. Polak zorganizował petycję przeciwko secesji Alberty
Petycja Lukaszuka "Forever Canadian" to odpowiedź na działania separatystów domagających się referendum w sprawie niepodległości Alberty.
Pytanie na petycji Lukaszuka brzmi: "Czy zgadzasz się, że Alberta powinna pozostać w Kanadzie?"
Natomiast pytanie przygotowane przez separatystyczny Alberta Prosperity Project brzmi: "Czy zgadzasz się, że prowincja Alberta powinna stać się suwerennym państwem i przestać być prowincją Kanady?"
Choć rząd premier Smith oficjalnie opowiada się za pozostaniem Alberty w Konfederacji, w tym roku ułatwił organizowanie referendów, obniżając próg wymaganych podpisów.
Rzeczniczka ministra sprawiedliwości Alberty Heather Jenkins nie powiedziała, czy rząd planuje ogłosić referendum. - Poczekamy, aż proces weryfikacji się zakończy - powiedziała.
Lukaszuk z kolei ma nadzieję, że Smith nie ogłosi referendum. Polityk podkreślił, że jego inicjatywa ma pomóc premier uniknąć plebiscytu, który - jego zdaniem - tylko pogłębiłby polityczne podziały w prowincji.
- Decyzja należy do niej - jeśli będzie chciała, może zwołać referendum natychmiast albo połączyć je z następnymi wyborami do parlamentu Alberty - dodał.
Thomas Lukaszuk ogłasza swoją petycję "największą w historii Kanady"
W ciągu trzech miesięcy Lukaszuk i grupa wolontariuszy przejechali ponad 7 tys. kilometrów w 33-letnim autobusie, odwiedzając setki miejscowości Alberty.
- Usłyszeliśmy poruszające historie - było wiele śmiechu i łez. Ludzie podpisywali petycję z bardzo osobistych powodów. Wielu nie potrafi sobie wyobrazić, że mogliby nie być Kanadyjczykami - wspominał Lukaszuk.
Polityk dodał, że mieszkańcy Alberty "odnaleźli swój głos". - W wielu małych społecznościach ludzie bali się wcześniej mówić głośno, myśląc, że są w mniejszości. Teraz widzą, że to my stanowimy większość - powiedział.
Organ wyborczy Elections Alberta potwierdził, że otrzymał podpisy. Ich weryfikacja ma potrwać najpóźniej do 6 stycznia 2026 roku. Urząd sprawdzi autentyczność formularzy, podpisów i losowo skontaktuje się z wybranymi sygnatariuszami.
Jeśli proces zakończy się pozytywnie, dokument zostanie przekazany Marszałkowi Zgromadzenia Legislacyjnego Alberty i poddany głosowaniu parlamentu.
Według Lukaszuka to największa petycja w historii Kanady. - Żaden komisarz wyborczy nigdy nie miał do czynienia z czymś takim - podkreślił.
Cytowany przez kanadyjski CBC, polityk dodał z uśmiechem, że cieszy się z powrotu do codzienności: - Muszę grabić liście, udekorować dom na Halloween i wrócić do pracy.
Jak żartował, wysiłek związany z petycją "opłacił się z nawiązką".
Źródło: CBC

















