Od września ubiegłego roku w Wielkiej Brytanii obowiązują nowe przepisy dotyczące nieusprawiedliwionych nieobecności dzieci w szkołach. Przewidują one nawet 120 funtów kary za nieusprawiedliwioną nieobecność dziecka w szkolę dłuższą niż 10 dni. Miało to sprawić, że zmniejszy się skala nieobecności dzieci wyjeżdżających na wakacje w trakcie roku szkolnego. Brytyjscy rodzice czasem decydują się na to ze względu na niższe koszty wyjazdów poza sezonem.Problem jest poruszany także na forach internetowych brytyjskiej Polonii. Rodzice polskich dzieci często chcą bowiem posyłać je na wakacje do Polski w lipcu, kiedy w Wielkiej Brytanii trwa jeszcze rok szkolny. Okazuje się jednak, że przepisy te nie do końca spełniają swoją rolę, a kary nie odstraszają rodziców. Od września zeszłego roku liczba kar wyniosła bowiem około 64 tys., czyli o 70 proc. więcej niż rok wcześniej. W niektórych hrabstwach liczba nałożonych kar wzrosła ponad dwukrotnie. Tymczasem ruszyła kampania społeczna mająca na celu zliberalizowanie tych przepisów. Jednym z jej liderów jest Stewart Sutherland, który na początku roku musiał zapłacić prawie tysiąc funtów kary za zabranie trójki swoich dzieci na tygodniowy urlop (kara była tak wysoka ze względu na nieuregulowanie jej w terminie). Sutherland postanowił dochodzić praw rodziców, którzy z różnych względów nie mogą wyjeżdżać z dziećmi na urlop w trakcie szkolnych wakacji. W jego przypadku chodziło o niestandardowe warunki i czas pracy (jest zatrudniony w brytyjskim Ministerstwie Obrony), które uniemożliwiały mu wyjazd w wakacje. Rodzice składali do rządu petycje w sprawie podjęcia działań przeciwko biurom podróży, które znacząco podnoszą ceny wyjazdów w okresach wolnych od zajęć szkolnych, co także w wielu przypadkach uniemożliwia wyjazd rodzinny. Rodzice wolą zapłacić karę za nieobecność w szkole niż dopłacić jeszcze więcej do rodzinnego wyjazdu. Pod petycjami podpisało się kilkaset tysięcy osób. Ich zdaniem szkoły powinny podchodzić do tego typu przypadków indywidualnie, a nie nakładać kary bez względu na okoliczności. Według zwolenników liberalizacji przepisów uzasadnione realiami życia przypadki są przez szkolne władze traktowane na równi z sytuacjami, gdy rodzice uporczywie nie posyłają swoich dzieci do szkoły. Według brytyjskiego resortu edukacji, wzrost liczby nakładanych kar jest w wielu przypadkach tak duży ze względu na to, że przed zaostrzeniem przepisów kary te były nakładane rzadziej niż powinny. Resort argumentuje, że długotrwałe nieobecności dzieci w szkole negatywnie wpływają na ich postępy w nauce. By tacy uczniowie nadrobili zaległości, nauczyciele muszą im poświęcać więcej uwagi, co powoduje, że tracą na tym pozostałe dzieci.