Z ok. 1000 strażników miejskich, którzy 31 grudnia mieli dbać o bezpieczeństwo tysięcy mieszkańców świętujących w noc sylwestrową na ulicach Rzymu, w pracy nie stawiło się aż 835. Wśród najczęstszych tłumaczeń podawano uprzednie oddanie krwi, choroby i inne, nagłe "dolegliwości fizyczne" - podał dziennik "La Repubblica".Burmistrz Rzymu Ignazio Marino zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec funkcjonariuszy, którzy bezpodstawnie nie stawili się na służbę. "Nie wykluczam zwolnień. Trzeba dokładnie zbadać, co zaszło" - powiedział w telewizji Rai. Na Facebooku Marino wyraził opinię, że tak wysoka absencja funkcjonariuszy w noc sylwestrową była próbą "zepsucia obchodów Nowego Roku". Zastępca burmistrza, Luigi Nieri, poinformował, że w sprawie masowych nieobecności trwa dochodzenie, a na podstawie jego wyników miasto zdecyduje, czy "są podstawy do podjęcia kroków prawnych" wobec niesubordynowanych funkcjonariuszy. Oburzenie zaistniałą sytuacją wyraził też premier Włoch Matteo Renzi. Sprawa wpisuje się w trwający od dłuższego czasu spór między ratuszem a związkami zawodowymi służb porządkowych w sprawie płac i warunków pracy. Przedstawiciele rzymskiej straży miejskiej zaznaczyli w odpowiedzi na zarzuty burmistrza, że jej funkcjonariusze od dawna borykają się z brakami kadrowymi i są przeciążani pracą, a wielu w sylwestrowy wieczór pracowałoby po godzinach.