Przeciwnych temu było 21 proc. Chilijczyków. 79 proc. głosujących odrzuciło natomiast propozycję aby projekt nowej ustawy zasadniczej opracowała 155-osobowa konwencja złożona w połowie z członków Kongresu Narodowego (parlamentu) i w połowie z wybranych obywateli. Poparto pomysł, aby nowa konstytucja została opracowana przez organ pochodzący całkowicie z nowych wyborów oraz aby została poddana pod głosowanie w kolejnym referendum. Ocenia się, że mogłoby się ono odbyć w połowie 2022 roku. Wyniki niedzielnego glosowania przyjęte zostały z entuzjazmem przez dziesiątki tysięcy Chilijczyków zebranych na wiecach w stolicy kraju Santiago i innych miastach. Na Plaza Italia, centralnym placu Santiago, wielu zebranych wyrażało nadzieję, że nowa konstytucja ograniczy rozbuchany kapitalistyczny konsumeryzm i zagwarantuje bardziej sprawiedliwy podział dóbr oraz dostęp do opieki zdrowotnej, oświaty i systemu emerytalnego. "Do dzisiaj konstytucja nas dzieliła" Rok temu masowe i czasami gwałtowne protesty przeciwko drastycznym nierównościom na ulicach Santiago i innych miast stały się impulsem do podjęcia działań w kierunku opracowania nowej konstytucji. Centroprawicowy prezydent kraju Sebastian Pinera, którego popularność spadła podczas protestów do rekordowo niskiego poziomu i pozostaje taka nadal, z zadowoleniem przyjął rezultaty referendum. - Do dzisiaj konstytucja nas dzieliła. Od dzisiaj musimy wszyscy współpracować, aby nowa konstytucja zapewniła nam ramy jedności, stabilności i przyszłości - oświadczył Pinera. Referendum wentylem Obecna konstytucja obowiązuje od 1980 roku, po referendum przeprowadzonym za rządów wojskowego dyktatora gen. Augusto Pinocheta. W ciągu ostatnich 20 lat gospodarka Chile rozwijała się dynamicznie, a poziom ubóstwa radykalnie się obniżył. Chile stawiano nawet za wzór sukcesu gospodarczego wśród krajów Ameryki Łacińskiej. Wzrastały jednak równocześnie dramatycznie nierówności społeczne, co zdaniem wielu ekonomistów, było rezultatem m.in. niehamowanej prywatyzacji, w tym części usług komunalnych. Obecne referendum miało pierwotnie odbyć się w kwietniu tego roku, ale przeszkodził temu wybuch pandemii. Rząd zdecydował się na nie - jak się uważa - pod naciskiem opinii publicznej. Może ono bowiem spełnić rolę wentyla, który zmniejszy wewnętrzne napięcie polityczne.