Choć uwaga społeczności międzynarodowej kieruje się na możliwy rozpad strefy euro, to obecna dekada może zostać zapamiętana jako czas, kiedy dwa najbardziej trwałe państwa Europy zaczęły się dzielić - uważa część obserwatorów, na których powołuje się agencja Reutera. Separatystyczna flaga Katalonii w czerwono-żółte pasy z białą gwiazdą w niebieskim trójkącie, tzw. estelada, która była rzadkością na ulicach Barcelony 10 lat temu, teraz jest niemal wszędzie. Dwa tysiące kilometrów na północ, w Szkocji, biały krzyż św. Andrzeja na niebieskim tle zawsze cieszył się popularnością. Zaczyna on symbolizować coś nowego: po ponad 400 latach przynależności do Zjednoczonego Królestwa, Szkocja może zażądać rozwodu. Oba regiony znacznie się różnią. O Szkocji zawsze mówiono jako o odrębnym kraju w Zjednoczonym Królestwie. Roszczenia Katalonii do samostanowienia zakorzenione są w średniowieczu - ok. 800 roku, po częściowym wyparciu stamtąd Arabów, powstała niezależna marchia ze stolicą w Barcelonie i dopiero w 1137 roku Katalonię połączyła unia z Aragonią. W Wielkiej Brytanii rząd premiera Davida Camerona zgodził się współpracować przy przeprowadzeniu jesienią 2014 roku referendum w Szkocji, choć równocześnie prowadzi energiczną kampanię przeciwko rozłamowi. Rząd w Madrycie oznajmił, że jest przeciwko referendum, do którego partie rządzące Katalonią chcą doprowadzić w tym samym czasie. Zdaniem części analityków separatystyczne kampanie w Szkocji i Katalonii będą wzmacniać się nawzajem, odwołując do podobnych emocji, praktycznych argumentów i rozpowszechnionej frustracji polityką stolic. "Podsycane przez poczucie frustracji" Alfred Bosch, przywódca bloku republikańskiej lewicy w Kortezach, mówi, że separatystyczni politycy w Hiszpanii będą uważnie śledzić, co się dzieje w Szkocji, gdzie według sondaży za niepodległością opowiada się obecnie ponad jedna trzecia wyborców; w Katalonii - ponad połowa. W obu krajach niepodległościowcy zaznaczają, że wpisują się w o wiele szerszy trend, jako że od 1945 roku liczba państw niemal się potroiła. Najpierw w wyniku usamodzielniania się byłych kolonii w Afryce i Azji, a po upadku ZSRR w rezultacie odzyskania bądź uzyskania niepodległości przez republiki wchodzące w jego skład. Nowoczesna Wielka Brytania i Hiszpania kształtowały się w XV i XVI wieku, gdy obie rozpoczęły imperialną ekspansję, która przyniosła kilkaset lat dobrobytu i władzy. Ani Anglia, ani Hiszpania nie musiały też podejmować celowych starań o ukształtowanie poczucia tożsamości narodowej, jakie były udziałem bismarckowskich Niemiec, Włoch Garibaldiego czy napoleońskiej Francji. Separatyzmy podsycane są obecnie przez poczucie frustracji i alienacji od władzy, niezależnie od tego, kto by ją sprawował w stolicach. Kryzys gospodarczy tylko to zaostrza. - Ruchy te wywierają wpływ i coraz więcej będzie głosów nawołujących do działań odśrodkowych - przewiduje David Lea, analityk ds. Europy Zachodniej w firmie konsultingowej Control Risks. - Część tego to oczywiście kryzys, ale są też inne czynniki: powstanie mediów społecznych i o wiele szersze poczucie niezadowolenia ze status quo". W Edynburgu powstanie Szkockiej Partii Narodowej, mającej obecnie większość w parlamencie, jest postrzegane bardziej jako rezultat przypisywanych jej członkom kompetencji administracyjnych oraz braku entuzjazmu dla partii z siedzibami w Londynie niż nastrojom separatystycznym. "Pojawiło się wraz z kryzysem" W Katalonii, jednym z najbogatszych regionów Hiszpanii, przekazywanie zbyt dużych - zdaniem Katalończyków - pieniędzy na resztę kraju budzi gniew. Jeszcze powszechniej złość na rząd i wielki biznes wywołują pogłębiające się trudności gospodarcze. Zdaniem 35-letniego katalońskiego sprzedawcy Miguela Blasa "prawdziwe poparcie dla niepodległości pojawiło się wraz z kryzysem". Według 40-letniej agentki nieruchomości Marii Caralt, niepotrzebnie te dwie sprawy są mieszane. Ona sama jest za niepodległością, gdyż "lepiej i łatwiej zarządzać małym krajem" - uważa. Na ulicach Barcelony zjednoczone państwo hiszpańskie nie budzi entuzjazmu, ale ci, którzy zamierzają głosować przeciwko niepodległości, wyrażają wątpliwość, czy odrębna Katalonia będzie rządzić się lepiej. W Londynie i Madrycie główne partie polityczne przeciwne niepodległości szykują się do walki z kampaniami separatystów. Część analityków uważa, że taki skoordynowany odpór może doprowadzić do zaognienia nastrojów w Katalonii i Szkocji. Debatę obserwuje się nie tylko w Europie. Rosja i Chiny, ze swoimi niespokojnymi mniejszościami, obawiają się, że rozpad większego państwa europejskiego może podsycić separatystyczne nastroje również i u nich. Fiona Hill, kierująca programem europejskim w waszyngtońskim Brookings Institution uważa, że Londyn i Madryt nie zdają sobie sprawy, jak ważna jest kwestia separatyzmu widziana z zagranicy. "Mówimy o dwóch najstarszych państwach Europy" - powiedziała, dodając, że pytał ją "przedstawiciel jednego z krajów bałkańskich, czy to już koniec państwa wielonarodowego". Nikt nie wie, co w praktyce pociągnęłaby za sobą wygrana separatystów w Szkocji i Katalonii. Obie deklarują chęć pozostania w UE, lecz większość ekspertów uważa, że jako nowe kraje musiałyby złożyć wnioski akcesyjne, blokowane być może przez Madryt i Londyn. Nie jest też jasne, w jaki sposób Szkocja mogłaby nadal posługiwać się funtem szterlingiem, a Katalonia - euro. Powstałaby też konieczność negocjowania udziału nowych państw w zasobach naturalnych.