Według działaczy praw człowieka w ciągu weekendu rebelianci zabili co najmniej 80 żołnierzy wojsk prezydenta Baszara el-Asada. W zeszłą środę rebelianci oświadczyli, że dają Asadowi 48 godzin na dotrzymanie zobowiązań wynikających z planu międzynarodowego wysłannika Kofiego Annana. - Postanowiliśmy zaprzestać przestrzegania zobowiązań wynikających z tego planu - powiedział rzecznik opozycyjnej Wolnej Armii Syryjskiej (WAS) Sami al-Kurdi. Dodał, że rebelianci zaczęli atakować siły rządowe, by "bronić swojego narodu". Rebelianci chcieliby, aby misja obserwacyjna ONZ została przemianowana na misję pokojową lub też aby społeczność międzynarodowa wprowadziła strefę zakazu lotów i strefę buforową, które pomogłyby w obaleniu Asada. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun jest zdania, że plan Annana wciąż "ma zasadnicze znaczenie" dla rozwiązania syryjskiego kryzysu. Zaapelował do Asada, by "dla dobra ludzkości" przestał stosować przemoc i rozpoczął dialog polityczny ze swoimi przeciwnikami. Nie jest jasne, czy Rada Bezpieczeństwa ONZ przedłuży wygasający pod koniec lipca mandat 300-osobowej misji, która jest coraz bardziej ryzykowna - pisze Reuters, powołując się na oenzetowskich dyplomatów. Niedawna masakra w Huli, gdzie zginęło co najmniej 108 osób, z czego niemal połowę stanowiły dzieci, może stać się, według Reutera, ostatecznym ciosem dla zaproponowanego przez Annana rozejmu, który miał wejść w życie 12 kwietnia, lecz w rzeczywistości nigdy na dobre się nie zaczął.