- My, członkowie Rady Bezpieczeństwa, wyrażamy nasze głębokie zaniepokojenie sytuacją humanitarną (...) i losem cywilów uwięzionych w strefie konfliktu - powiedział dziennikarzom meksykański ambasador przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Claude Heller. Spotkanie Rady Bezpieczeństwa w sprawie Sri Lanki było nieformalne. Według Hellera w podsumowaniu toczących się za zamkniętymi drzwiami dyskusji "stanowczo potępiono" organizację Tygrysów-Wyzwolicieli Tamilskiego Ilamu (LTTE, Tamilskie Tygrysy), którzy najwyraźniej wykorzystują ludność cywilną uwięzioną na 13- kilometrowym pasie ziemi jako żywe tarcze. - Żądamy, aby LTTE natychmiast złożyło broń, wyrzekając się terroryzmu - podkreślił Heller. Dyplomaci z Rady poinformowali, że Chiny, Rosja i inni sprzeciwili się idei przeprowadzenia formalnej dyskusji w sprawie lankijskiej wojny, traktując ją jako wewnętrzną sprawę Sri Lanki. Dlatego też - dodali dyplomaci - Rada nie podjęła żadnych działań oprócz wyrażenia zgody na nieformalne wystąpienie Hellera, pełniącego obecnie funkcję przewodniczącego. Przewodnictwo w liczącej 15 członków Radzie Bezpieczeństwa jest rotacyjne. Wojna w Sri Lance kosztowała życie ponad 70 tysięcy osób. Tamilowie, stanowiący większość na północy i wschodzie wyspy, walczą o oderwanie tych terenów od reszty kraju, zamieszkanego głównie przez Syngalezów. Od kilku miesięcy lankijska armia zapewnia, że jest o krok od zdobycia ostatniego bastionu Tamilów. Władze Sri Lanki potwierdziły, że ze strefy walk na północnym wschodzie wyspy, gdzie trwa ofensywa wojsk rządowych, uciekło w poniedziałek od 25.000 do 35.000 osób. Łącznie liczba ludności cywilnej, która uciekła z regionu zajętego przez rebeliantów, wzrosła do ok. 50 tysięcy.