Mandat misji stabilizacyjnej Unii Afrykańskiej w Somalii (AMISOM) z grudnia 2006 r. przewiduje wysłanie do tego położonego w "Rogu Afryki" kraju 8 tys. żołnierzy. Obecnie jednak siły pokojowe liczą jedynie 1,6 tys, żołnierzy ugandyjskich i niespełna 200 burundyjskich. Zarówno somalijski rząd jak i Unia Afrykańska (UA) regularnie zwracają się do ONZ, aby zastąpiła AMISOM własną misją pokojową. W środę RB uzgodniła, że problem ten poruszy na swym forum w przyszłym miesiącu. Jak wyjaśnił ambasador Wielkiej Brytanii przy ONZ John Sawers, "problem tak skomplikowany jak misja pokojowa w Somalii nie może być rozwiązany w ciągu kilku tygodni". Dlatego wszystkie kraje zasiadające w RB ONZ zgodziły się, żeby jeszcze przez pół roku o stabilizację w tym kraju dbały siły UA. Wprawdzie AMISOM działa na podstawie mandatu Unii Afrykańskiej, jednak potrzebuje również upoważnienia ONZ, m.in. aby wyłączyć siły pokojowe spod nałożonego na Somalię w 1992 r. embarga na broń i pozwolić im uzbroić się. W 1991 r. somalijski dyktator Mohamed Siad Barre został obalony przez lokalnych watażków, którzy wkrótce pogrążyli się w walkach między sobą. Od tego czasu kraj nie posiada skutecznie działającego rządu i jest regularnie wstrząsany przez wewnętrzne konflikty. Pod koniec 2006 r. sytuacja zaogniła się, gdy muzułmańscy bojownicy zrzeszeni w Unii Trybunałów Islamskich objęli kontrolę nad dużymi połaciami kraju, w tym nad stołecznym Mogadiszu. Interweniowały wówczas wojska etiopskie, które pomogły rządowi somalijskiemu wyprzeć rebeliantów ze stolicy kraju. Rząd Etiopii obawiał się bowiem, że tuż za jej granicami powstanie bastion islamskiego ekstremizmu. Misja UA została powołana, aby zapełnić pustkę powstałą po wycofaniu się wojsk etiopskich. Plan przewidywał, że z czasem kontrolę nad operacją przejmie ONZ. Jednak członkowie RB są podzieleni w tej kwestii, mając w pamięci ostatnią misję sił pokojowych ONZ w Somalii w pierwszej połowie lat 90. XX wieku, która zakończyła się całkowitą klęską.