"Gdyby żył, znalazłby sposób, żeby się odezwać" - powiedziała we wtorek Bosiljka Mladić. Dodała, że jej małżonek przeszedł trzy udary mózgu, gdy ukrywał się w Belgradzie, i bez medycznej pomocy nie byłby w stanie utrzymać się przy życiu. Bosiljka powiedziała też, że Ratko Mladić opuścił dom w Belgradzie w 2001 roku, kiedy aresztowano byłego prezydenta Serbii Slobodana Miloszevicia i przekazano do Hagi przed trybunał ds. zbrodni w dawnej Jugosławii. Miloszević zmarł w celi haskiego trybunału w 2006 roku. Rodzina Mladicia utrzymuje, że generał nie żyje i domaga się oficjalnego uznania tego przez wymiar sprawiedliwości. Bosiljce Mladić, której proces rozpoczął się w grudniu, grozi do 10 lat więzienia w związku ze znalezieniem w 2008 roku w jej domu trzech pistoletów, karabinu i amunicji. Zeznała ona przed sądem, że broń należała do męża, który zarówno jej, jak i dwojgu ich dzieciom, zabronił "zbliżania się do szafy", w której była przechowywana. Przed belgradzkim sądem pojawiło się we wtorek kilkudziesięciu ultranacjonalistów z transparentami wzywającymi Mladicia do dalszego ukrywania się. Proces jego żony określili jako "tortury". 58-letni obecnie Ratko Mladić jest oskarżony o ludobójstwo, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, popełnione podczas wojny w Bośni w latach 90. Jest uważany za głównego odpowiedzialnego za masakrę 8 tys. Muzułmanów w Srebrenicy w 1995 roku. Od wielu lat Mladiciowi udaje się wymykać międzynarodowemu wymiarowi sprawiedliwości, co poważnie utrudnia drogę Serbii do Unii Europejskiej.