- Słyszeliśmy publiczne oświadczenia ze strony Rosji, które interpretuję tak, że Rosja chce odtworzyć strefę wpływów na dawnym obszarze sowieckim. (...) I myślę, że o to właśnie chodzi: o próbę zastraszenia Ukrainy, o próbę kontrolowania, a przynajmniej wywierania wpływu na wydarzenia polityczne na Ukrainie i w dodatku o odtworzenie rosyjskiej strefy wpływu, która pokrywa terytorium dawnego obszaru sowieckiego - powiedział Rasmussen na konferencji prasowej po zakończeniu spotkania ministrów spraw zagranicznych państw NATO w Brukseli. Rasmussen: To bardzo niepokojące Rasmussen powtórzył, że jest zaniepokojony koncentracją dużej liczby rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Według niego nadal nie ma sygnałów "znaczącej redukcji" tych wojsk. - Te rosyjskie siły zbrojne są w stanie wysokiej gotowości. To bardzo niepokojące - ocenił. - Jeśli Rosja dokonałaby dalszej interwencji na Ukrainie, nie wahałbym się tego nazwać historycznym błędem. Doprowadziłoby to do dalszej międzynarodowej izolacji Rosji i miałoby dalekosiężne konsekwencje dla relacji miedzy Rosją a światem zachodnim. Byłby to błąd o wielkich strategicznych konsekwencjach - oświadczył. Zastrzegł, że Sojusz nie dyskutuje o "opcjach militarnych" i chce dyplomatycznego rozwiązania kryzysu. Jeśli Rosja także szczerze chce politycznego rozwiązania, to - jak powiedział Rasmussen - pierwszym krokiem powinno być wycofanie sił znad granicy z Ukrainą. "Rosjanie potrzebują od trzech do pięciu dni" Wcześniej w środę dowódca sił NATO w Europie generał Philip Breedlove mówił w wywiadzie dla agencji Reutera, że Rosja zgromadziła na granicy z Ukrainą siły wystarczające do przeprowadzenia inwazji. W jego ocenie Rosjanie potrzebują od trzech do pięciu dni, aby osiągnąć na Ukrainie swoje cele. Zdaniem Rasmussena generał Breedlove opisywał "rzeczywistość na miejscu". W środę w Brukseli odbyło się także posiedzenie komisji NATO-Gruzja. Rasmussen nazwał Gruzję "kluczowym krajem aspirującym do członkostwa w NATO". - W pełni wspieramy aspiracje Gruzji oraz jej integralność terytorialną w uznanych przez społeczność międzynarodową granicach - oświadczył szef Sojuszu. Podkreślił, że każde państwo w obszarze euroatlantyckim musi mieć "prawo do dokonywania wyborów bez ingerencji z zewnątrz". "Konflikt miał być ostrzeżeniem ze strony Moskwy" Według Rasmussena na razie jest za wcześnie, by przesądzać, czy na wrześniowym szczycie w Walii Gruzja otrzyma plan na rzecz członkostwa w NATO (ang. MAP). W czerwcu na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Sojuszu zapadnie decyzja, w jaki sposób NATO może wzmocnić współpracę z poszczególnymi krajami kandydującymi. W kwietniu 2008 r. na szczycie NATO w Bukareszcie forsowana przez USA i Polskę propozycja objęcia Gruzji i Ukrainy planem działań na rzecz członkostwa upadła na skutek sprzeciwu Paryża i Berlina. Kilka miesięcy później doszło do wojny rosyjsko-gruzińskiej, po której zbuntowane regiony Gruzji - Osetia Południowa i Abchazja - ogłosiły niepodległość. Zdaniem komentatorów konflikt miał być ostrzeżeniem ze strony Moskwy pod adresem Zachodu przed próbami wciągnięcia Gruzji do NATO. Z Brukseli Anna Widzyk