Grupa reprezentująca 680 osób z 10 społeczności Australii Zachodniej pozwała rząd, argumentując, że program "praca za zasiłek" (Program Rozwoju Społeczności - CDP) naruszył przepisy antydyskryminacyjne. CDP wymaga, aby osoby ze społeczności mieszkających na peryferiach kraju pracowały do 25 godzin tygodniowo, by być uprawnionymi do otrzymywania zasiłków dochodowych. Surowe wymagania programu sprawiły, że program nie przyniósł oczekiwanego skutku, a wiele osób pozostało w ubóstwie. Władze Australii wymagają także od beneficjentów pomocy społecznej, aby rejestrowali swoje poszukiwania pracy w celu otrzymania zasiłku. Adwokaci skarżących argumentowali, że wprowadzony w 2015 roku program CDP jest rasistowski, gdyż opiera się na bardziej surowych zasadach niż inne systemy opieki społecznej, a 80 proc. osób, które w nim uczestniczą, to Aborygeni. "Współczesne niewolnictwo" Prawnicy twierdzą, że wymagania programu stawiają w niekorzystnej sytuacji Aborygenów i mieszkańców Wysp w Cieśninie Torresa, którzy żyją w najbiedniejszych i najbardziej odizolowanych społecznościach Australii. Te osoby mają ograniczony dostęp do telefonów, internetu i innych usług komunikacyjnych. Wiele z nich napotyka bariery językowe, kulturowe, edukacyjne i zdrowotne. Damien McLean z władz hrabstwa Ngaanyatjarraku zeznał, że miejscowi musieli przebyć 1000 km do najbliższych miast, takich jak Alice Springs lub Kalgoorlie, aby osobiście stawiać się w urzędzie opieki społecznej. Wedle badań Australijskiego Uniwersytetu Narodowego uczestnicy programu CDP musieli również pracować dwa razy więcej godzin niż w miastach. Australijski sąd stwierdził, że oskarżyciele, z uwagi na warunki programu CDP, stracili średnio ok. 1800 dolarów australijskich. Krytycy wcześniej opisywali program jako "współczesne niewolnictwo". Jego uczestnicy zazwyczaj otrzymywali zaledwie 10 dolarów za godzinę, czyli połowę krajowej płacy minimalnej. Na początku tego roku rząd Australii zapowiedział, że zrezygnuje z programu i wprowadzi nowy do 2023 roku.