Taki jest wniosek opublikowanego we wtorek raportu mającej siedzibę w Londynie organizacji Save The Children. Dyrektor generalna organizacji na Wielką Brytanię, Jasmine Whitbread, powiedziała, że raport ujawnił "haniebne akty popełniane przez niewielką grupę ludzi, wykorzystujących seksualnie najbardziej pokrzywdzone dzieci, te same, które powinni chronić". Po przeprowadzeniu badań na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w południowym Sudanie i na Haiti, organizacja zaproponowała ustanowienie międzynarodowego nadzoru i programów ochrony dzieci. Save The Children poinformowała też, że za złamanie własnego kodeksu zwolniła trzech pracowników, którzy utrzymywali stosunki seksualne z 17-letnimi dziewczętami - mimo że nie jest to nielegalne. Organizacja chce też, by inne NGO wyciągnęły konsekwencje wobec swoich pracowników. Według organizacji najbardziej szokujący jest fakt, że o wykorzystywaniu dzieci nikt się nie dowiaduje, ponieważ pokrzywdzone dzieci boją się mówić. BBC opisała przypadek jednej z ofiar, 13-letniej dziewczynki, która została zgwałcona przez 10 żołnierzy ONZ, w pobliżu jej domu na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Żołnierze nie ponieśli żadnych konsekwencji. Dyrektor Save The Children na Wybrzeżu Kości Słoniowej Heather Kerr podkreśliła, że aktów takich dopuszcza się niewielka grupa ludzi, którzy "wykorzystują swą przewagę", aby molestować dzieci. Rzecznik ONZ Nick Birnback odparł, że niemożliwe jest zagwarantowanie, iż będzie "zero takich incydentów" w organizacji zatrudniającej na całym świecie 200 tys. ludzi. Zapewnił, że w przypadku wiarygodnych zarzutów ONZ stosować będzie zasadę "zero pobłażania", a w przypadku nadużycia władzy - "zero bezkarności".