Według wtorkowego raportu Frontexu w ub.r. do Europy przybyło około miliona imigrantów. Po raz pierwszy większość z nich nielegalnie przekroczyła granicę UE, docierając do greckich wysp na Morzu Egejskim niedaleko tureckiego wybrzeża. Drugi raz zostali odnotowani, gdy korzystali z trasy bałkańskiej, po przebyciu której również dostawali się na obszar UE. Według Frontexu liczba odnotowanych nielegalnych przekroczeń granicy była w ub.r. sześciokrotnie wyższa niż w 2014 r. Największą narodowościowo grupą, która dotarła do UE, byli Syryjczycy, jednak im bliżej końca roku tym bardziej rósł udział Afgańczyków. Na trzecim miejscu znaleźli się Irakijczycy. Trzy główne zagrożenia Raport na temat rocznej analizy ryzyka Frontexu mówi o trzech głównych wyzwaniach związanych z granicami zewnętrznymi: bezprecedensowej presji migracyjnej, rosnącym zagrożeniu terrorystycznym oraz stałym wzroście liczby zwykłych podróżnych. "Już i tak trudny problem nielegalnej imigracji został jeszcze bardziej uwypuklony przez tragiczne ataki w Paryżu w listopadzie w 2015 r. i rosnące zagrożenie ze strony tzw. zagranicznych bojowników terrorystycznych" - podkreślił w raporcie szef Frontexu Fabrice Leggeri. Zwrócił uwagę, że jedną z najważniejszych kwestii dla straży granicznych jest odróżnienie tych, którzy nawet bez dokumentów stawiają się na granicy, by szukać azylu w UE, od jednostek stanowiących zagrożenie oraz migrantów ekonomicznych próbujących nadużywać systemu, podając inną niż rzeczywista narodowość. Dwóch terrorystów, którzy brali udział w atakach w Paryżu, dostało się do UE przez greckie wyspy i zostali zarejestrowani, gdy przedstawili fałszywe dokumenty syryjskie - wskazano w raporcie. Zwrócono też uwagę, że bez dokładnej kontroli i kar za posługiwanie się fałszywymi dokumentami jednostki mogące stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa UE będą wykorzystywać możliwość przedostania się do Unii wraz z grupami uchodźców. Dlatego Frontex chciałby otrzymać dostęp do systemu informacyjnego Schengen (SIS), wizowego systemu informacyjnego (VIS), a także baz danych Eurodacu (który zbiera odciski palców) oraz Europolu i Interpolu. Szlaki migracyjne wykorzystywane do przerzutu broni Raport wskazuje, że szlaki migracyjne mogą być też wykorzystywane do przerzucania broni z regionów, które w przeszłości były objęte konfliktami, takich jak Bałkany. Szacuje się, że w rękach ludności cywilnej pozostaje tam 800 tys. sztuk nielegalnej broni. Frontex pisze też o tym, że kilka dni przed atakami w Paryżu niemiecka policja zatrzymała przemytników starających się przerzucić broń, w tym granaty i karabiny Kałasznikowa, z Czarnogóry do Francji. Przemytnicy mieli prawdopodobnie związki z zamachowcami - uważa Frontex. Dane unijnej agencji ochrony granic zewnętrznych potwierdzają, że w ub.r. do 152 tys. spadła liczba migrantów korzystających ze szlaku poprzez centralną część basenu Morza Śródziemnego, głównie z Libii do Włoch. Powodem jest przerzucenie się Syryjczyków na szlaki we wschodniej części Morza Śródziemnego. Jednocześnie o 42 proc. wzrosła liczba imigrantów z Afryki korzystających z centralnego szlaku, osiągając w ub.r. 108 tys. Najczęściej byli to Erytrejczycy, ale największa liczba migrantów pochodziła z zachodnich regionów Afryki. Coraz więcej przemytników Rekordowa liczba próbujących przedostać się do Europy spowodowała też pięciokrotny wzrost liczby przemytników. Według Fonteksu procederem szmuglowania ludzi zajmuje się 12 tys. osób, głównie Marokańczycy, Hiszpanie, Albańczycy oraz Syryjczycy. Raport agencji wspomina o przypadkach, gdy przemytnicy grozili straży granicznej i zespołom ratowniczym, by odzyskać łodzie wykorzystywane do transportu imigrantów. Sytuacje takie miały miejsce szczególnie na trasie przez centralną cześć Morza śródziemnego.Europejski Urząd Wsparcia w dziedzinie Azylu (EASO) szacuje, że liczba wniosków o azyl w UE wzrosła w ub.r. do bezprecedensowego poziomu 1,35 mln. W tym samym czasie zdecydowano o powrocie 286 tys. osób, jednak skutecznie odesłano 175 tys. ludzi. W największym stopniu dotyczyło to Albańczyków (17 proc.), Ukraińców (8,6 proc.) oraz mieszkańców Kosowa. Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)