Obrażenia dwóch polskich saperów spowodował wybuch ładunku domowej roboty. Bomba eksplodowała pięć-sześć metrów od ciężarówki przejeżdżającej w patrolu w okolicach Mahawilu. Według saperów wybuch był bardzo niebezpieczny. - Huk był bardzo duży. Jak się potem okazało, był to najprawdopodobniej pocisk artyleryjski kalibru 122 milimetry, odpalony zdalnie drogą radiową przez nieznaną nam osobę - powiedział uczestnik feralnego konwoju, dowódca plutonu saperów porucznik Jacek Bednarz. Polski konwój zaatakowany nad ranem w okolicach Mahawilu, około 12 km od Hilli. Trzy samochody jechały środkiem jezdni, aby znajdować się możliwie najdalej od obu poboczy drogi, gdzie atakujący najczęściej umieszczają ładunki wybuchowe. Mimo to eksplozja ciężko raniła w podudzie jednego żołnierza, lekko raniła żołnierza-kierowcę i uszkodziła ich samochód.