Polski marynarz miał zostać przewieziony do specjalistycznego szpitala w Kopenhadze, ale jego stan uniemożliwił transport. Polaka operowano w szpitalu w Aalborgu. Mężczyzna ma złamaną podstawę czaszki, połamane nogi i rozległe poparzenia - wyjaśnił Krajewicz. Spośród pięciu pozostałych Polaków, którzy odnieśli obrażenia, trzej już wyszli ze szpitala, a dwaj pozostali zapewne zostaną wypisani jutro. Statek "Sierksdorf" zatonął w poniedziałek rano w duńskim porcie Aalborg. Niemiecka agencja dpa podała, że oprócz niemieckiego kapitana wszyscy członkowie załogi są Polakami. Jednostka ma 88 metrów długości i ok. 15 metrów szerokości. Została zbudowana w 1983 roku w Hamburgu. Należy do hamburskiego armatora, ale pływa pod banderą karaibskiego państwa Antigua i Barbuda. Według dpa, eksplodował prawdopodobnie gaz, który zgromadził się w ładowni. Wybuch wyrwał w kadłubie wielką dziurę. Nie powiodły się próby wypompowania wody, wdzierającej się do wnętrza. "Sierksdorf" przewoził - według agencji - "sproszkowany materiał, wykorzystywany do produkcji cementu"; w kontakcie z wodą substancja ta spowodowała wydzielanie się łatwopalnych oparów. Eksplozja nastąpiła, kiedy załoga próbowała włączyć pompę. Huk był tak potężny, że słyszano go w całym Aalborgu, trzecim co do wielkości mieście duńskim. Właściciel "Sierksdorfa" - hamburski armator Meerpahl&Meyer - nie chciał się wypowiadać na temat przyczyn eksplozji, dopóki jego przedstawiciel na miejscu nie zapozna się z sytuacją. Władze duńskie rozpoczęły już śledztwo, mające ustalić przyczyny katastrofy. Przesłuchiwani są kapitan i członkowie załogi.