Pierwsze wstrząsy miały siłę 7,1 stopnia Richtera, kolejne były już słabsze: od 3,9 do 5,2 stopnia. Najbardziej dotknięte nimi zostało miasto Christchurch na Wyspie Południowej, drugie co do wielkości miasto Nowej Zelandii z 340 tysiącami mieszkańców. Rannych tam zostało wielu ludzi, ale poważnie jedynie dwóch. Pozostali mają niegroźne potłuczenia, zadrapania lub złamania. Znacznie poważniejsze są straty materialne. Zniszczone lub uszkodzone są budynki, mosty i samochody. Uszkodzona została infrastruktura kolejowa. W wielu dzielnicach nie ma prądu i bieżącej wody. Nie działają telefony komórkowe. Ewakuowano miejscowy port lotniczy. - Cały terminal zaczął się chwiać - powiedział pewien mężczyzna, który przeżył wstrząsy na lotnisku. W mieście dochodzi do plądrowania sklepów, domów i mieszkań. Na szczęście nie ma zagrożenia tsunami. Z obawy przed kolejnym wstrząsami wielu ludzi koczuje na ulicach. Władze w wprowadziły w mieście stan wyjątkowy, a policja zablokowała dostęp do centrum Christchurch.