Iracka telewizja podała, że w mieście było słychać eksplozje i syreny alarmowe. Co najmniej jedna z rakiet spadła w odległości około 100 metrów od ambasady USA. Na razie nikt nie przyznał się do tego ataku. Przypuszcza się jednak, że za wystrzeleniem pocisków stoi jedna z proirańskich bojówek. Podobnych incydentów w samym Bagdadzie w ostatnich dniach było kilka, ale żaden z nich nie wyrządził szkód. Silnie ufortyfikowana Zielona Strefa powstała w 2003 roku. Obejmuje obszar 10 km kw. Znajduje się tu wiele urzędów państwowych i zagranicznych ambasad, w tym USA oraz Wielkiej Brytanii. Na terenie tej drugiej swoją siedzibę ma również ambasada RP. W ostatnich miesiącach i latach Zielona Strefa była często celem podobnych ataków rakietowych. Trzeci taki ostrzał Był to trzeci ostrzał rakietowy tej dzielnicy od czasu zabicia w Bagdadzie w nocy z czwartku na piątek przez siły USA irańskiego generała Kasema Sulejmaniego. W odwecie, w nocy z wtorku na środę, z terytorium Iranu wystrzelono ponad 20 pocisków rakietowych na cele w Iraku należące do dowodzonej przez USA międzynarodowej koalicji walczącej z Państwem Islamskim - bazę wojskową Ain Al-Asad, położoną 160 km na zachód od Bagdadu, oraz bazę w Irbilu, w irackim Kurdystanie na północy kraju. Oświadczenie Trumpa Prezydent USA Donald Trump oświadczył w środę, że po po ataku Iranu na amerykańskie bazy w Iraku nie ma ofiar śmiertelnych ani znacznych strat. Trump nie zagroził w bezpośredni sposób operacją wojskową wymierzoną w Iran, ocenił też - jak zauważył Reuters - że "wygląda na to, iż Iran wycofuje się" z konfrontacji. "USA i Iran powinny razem pracować nad wspólnymi priorytetami, włącznie z walką z Państwem Islamskim" - powiedział. Dodał też, zwracając się bezpośrednio do Teheranu: "Chcemy, abyście mieli przyszłość, i to wielką przyszłość". Zdaniem Trumpa personel amerykańskich baz nie ucierpiał na skutek ataków dzięki systemowi ostrzegania. Jednak, powołując się na rządowe źródła w USA i Europie oraz ekspertów, agencje piszą, że Iran świadomie starał się uniknąć zabicia amerykańskiego personelu wojskowego, aby nie dopuścić do dalszej eskalacji konfliktu. Sytuacja zdaje się uspokajać Po tym, jak Donald Trump nie zapowiedział odwetu wojskowego a jedynie sankcje ekonomiczne, sytuacja zdaje się uspokajać. Irańscy politycy obwiniają Amerykanów o wybuch kryzysu, ale nie zapowiadają już dalszych działań. "To nie my zaczęliśmy eskalację, ale to Stany Zjednoczone zaczęły wojnę gospodarczą przeciwko nam i to Stany Zjednoczone muszą pójść po rozum do głowy" - mówił minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif. Irańscy politycy stanowczo jednak domagają się wycofania się USA z regionu.Do zaprzestania ataków wezwał też wpływowy szyicki duchowny Muktada al-Sadr. To jemu podlega wiele proirańskich bojówek, które w ostatnim czasie uczestniczyły w gwałtownych antyamerykańskich protestach.