Rakietowy "kanał komunikacji". Korea Północna wysyła sygnał Trumpowi
W środę Korea Północna po raz pierwszy od pół roku wystrzeliła rakiety balistyczne. W rozmowie z Interią koreanista Karol Starowicz wskazuje scenariusz, w którym Kim Dzong Un chce w ten niecodzienny sposób zachęcić Donalda Trumpa do spotkania. Zaznacza jednak, że ewentualny plan Kima będzie trudny do realizacji.

O starcie północnokoreańskich rakiet poinformował Seul. Szefowie sztabów Korei Południowej wydali wspólne oświadczenie, w którym wskazali, że rakiety balistyczne krótkiego zasięgu wystrzelono z okolic Pjongjangu. W ubiegłym tygodniu informowaliśmy w Interii o możliwości przeprowadzenia takiej próby rakietowej.
Pociski przeleciały około 350 kilometrów w kierunku północno-wschodnim i najprawdopodobniej spadły na lądzie.
Wystrzelenie rakiet jest o tyle wyjątkowe, że Północ robi to po raz pierwszy od maja, pierwszy raz odkąd prezydentem Korei Południowej jest Lee Jae-myung, w drugim dniu urzędowania nowej premier Japonii Sanae Takaichi, oraz - co być może najważniejsze - na tydzień przed Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC), w którym będzie uczestniczył Donald Trump.
Korea Północna "gotowa do rozmów". Sygnał dla Trumpa?
Gospodarzem szczytu APEC w tym roku jest Korea Południowa. Głównym wydarzeniem ma być spotkanie prezydenta USA z przywódcą Chin, choć we wtorek Trump stwierdził, że osobista rozmowa z Xi Jinpingiem nie jest jeszcze przesądzona.
Trump poświęci praktycznie cały przyszły tydzień na sprawy regionu Azji i Pacyfiku. Zacznie od szczytu Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej w Malezji, potem uda się do Japonii i na koniec do Korei Południowej.
Forum APEC potrwa dwa dni - od 31 października do 1 listopada. W ocenie części analityków głównym powodem wystrzelenia północnokoreańskich pocisków jest zasygnalizowanie swojej obecności w obliczu dwóch kwestii: szczytu APEC i objęcia urzędu przez nową premier Japonii.
- Myślę, że musimy na to spojrzeć szerzej, bo północnokoreański arsenał rakietowy ma kilka funkcji - mówi Interii Karol Starowicz z UAM w Poznaniu. - Pierwszy i najważniejszy to demonstracja siły i odstraszanie - dodaje.
- Korea Północna zachowuje się buńczucznie, macha szabelką, przypomina o sobie światu i państwom sąsiednim, w tym przypadku Republice Korei i Japonii. Natomiast od ostatniego spotkania pomiędzy Trumpem i Kimem minęło sporo czasu, to był 2019 rok. Ostatecznie nie osiągnięto nic - wskazuje Starowicz.
Później relacje z USA uległy pogorszeniu i Pjongjang ponownie zaczął grozić odpowiedzią rakietową. Nasz rozmówca zaznacza, że w latach 2020-2024 Korea Północna przeprowadziła około 160 prób rakietowych.
- W tym roku jest to czwarta czy piąta próba, i pierwsza od pół roku. Więc dynamizm prób rakietowych spadł. To moja teoria: teraz Korea Północna wystrzeliła rakietę, by nieformalnie porozumieć się ze Stanami Zjednoczonymi i wysyła sygnał, że jest gotowa do rozmów - mówi nam Starowicz.
Spotkanie Trump-Kim. Plan trudny, korzyści wątpliwe
W ostatnich dniach o ewentualnym spotkaniu Donald Trump - Kim Dzong Un spekulował CNN, wskazując na rozmowy urzędników amerykańskiej administracji, którzy analizowali możliwość takiego spotkania. Co więcej, nasz rozmówca zwraca uwagę, że w ostatnich dniach Korea Południowa zawiesiła na czas szczytu APEC wycieczki do Panmundżom - wsi w strefie zdemilitaryzowanej na granicy obu Korei.
Właśnie tam Trump i Kim spotkali się po raz ostatni w 2019 roku. Rozmowę zorganizowano zaledwie 32 godziny po tym, jak prezydent USA wyraził chęć do takiego spotkania podczas szczytu G20 w Japonii.
Z jego perspektywy to majstersztyk, który pokazuje, że on świetnie odnajduje się w relacjach międzynarodowych
Za scenariuszem o zainicjowaniu rozmów przemawia również fakt, że kiedy w styczniu tego roku Pjongjang przeprowadził test rakiety manewrującej, Donald Trump ogłosił zamiar wznowienia rozmów dyplomatycznych z Koreą Północną.
Jednak Karol Starowicz zaznacza, że jeśli planem Kim Dzong Una jest rzeczywiście nakłonienie Trumpa do osobistego spotkania, to zorganizowanie go będzie skrajnie trudne ze względu na napięty grafik prezydenta USA na szczycie APEC. Ponadto Trump lubi pokazywać, że jego osobiste rozmowy przynoszą konkretne rezultaty. - Tutaj jeśli do spotkania dojdzie, to powiedzmy sobie szczerze - nic się nie wydarzy - podkreśla nasz rozmówca.
- Głównym celem amerykańskiej polityki zagranicznej odnoście Półwyspu Koreańskiego, nawet pod rządami Trumpa, pozostaje denuklearyzacja - wskazuje Starowicz. Tymczasem Kim Dzong Un wielokrotnie podkreślał, że nie ma o tym mowy i nie zrezygnuje ze swojego programu jądrowego.
Starowicz zaznacza też, że ewentualne spotkanie byłoby pokazem sprawczości Kim Dzong Una. - Z jego perspektywy to majstersztyk, który pokazuje, że on świetnie odnajduje się w relacjach międzynarodowych. Z jednej strony trzyma z Rosjanami i Chińczykami, z drugiej rozmawia z Amerykanami - mówi ekspert i dodaje, że działania Kima, również w kontekście wystrzelenia rakiet, mogą być obliczone także na użytek wewnętrznej propagandy.
Na co stać północnokoreańskie rakiety?
Korea Północna stale udoskonala swój arsenał rakietowy, w tym pocisków międzykontynentalnych, które stanowią najpoważniejsze zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. We wrześniu zaprezentowała najnowszą rakietę Hwasong-20. Południowokoreański minister obrony Ahn Gyu-back w wywiadzie dla agencji Yonhap oświadczył, że teoretycznie, biorąc pod uwagę zasięg pocisku, mógłby on dotrzeć do USA.
Jednak dodał też, że Północ wciąż ma problemy z technologią powrotu rakiet do atmosfery oraz wielogłowicowymi ładunkami bojowymi. Pjongjang stara się też unikać błędów z przeszłości, kiedy demonstracje siły kończyły się blamażem.
W tym kontekście Karol Starowicz przytacza historię z tegorocznej, międzynarodowej konferencji studiów koreańskich w Mongolii.
- W 2012 roku Korea Północna z wielką pompą wystrzeliła rakietę z satelitą. Władze pokazały film z odliczaniem do startu, wiwatujących naukowców. Ale po kilku minutach rakieta spadła do Morza Żółtego. Państwowa telewizja dopiero po 10 godzinach przyznała, że start był nieudany. W Seulu żartowano wtedy, że Korea Północna jest pierwszym państwem, które umieściło satelitę w oceanie - opowiada nasz rozmówca.
Abstrahując od żartów, Korea Północna nie przeprowadza testów rakiet przypadkowo. - To nic innego jak nieformalny kanał komunikacji ze światem zewnętrznym - podsumowuje Karol Starowicz.
Jakub Krzywiecki
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl












