Do zdarzenia doszło w czwartek na polu nieopodal wsi Harbacha w rejonie (powiecie) janowskim obwodu brzeskiego, około 20 km od granicy z Ukrainą. Póki co nie ma informacji, czy pocisk uderzył w terytorium Białorusi, czy został zestrzelony przez białoruskie siły obrony przeciwrakietowej. Nie ma też doniesień o ofiarach - czytamy na łamach opozycyjnego kanału Biełaruskiego Hajuna. Reakcja Łukaszenki Jak powiadomiła służba prasowa Alaksandra Łukaszenki na Telegramie, przywódca "został niezwłocznie poinformowany o upadku ukraińskiej rakiety na Białorusi". Zdecydował o wysłaniu na miejsce incydentu zespołu śledczych i przedstawicieli resortu obrony. W ocenie władz i białoruskich służb granicznych była to rakieta ukraińskiego systemu S-300. Jednym ze scenariuszy wydarzeń rozpatrywanych przez białoruski reżim ma być "wypadek analogiczny do niedawnego (podobnego) przypadku w Polsce, gdy rakieta poleciała w niewłaściwą stronę". Do wybuchu w Przewodowie w woj. lubelskim doszło 15 listopada, w dniu, w którym rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany ostrzał Ukrainy. Na teren suszarni, blisko granicy z Ukrainą, spadł pocisk - jak później informowały polskie władze - najprawdopodobniej ukraińskiej obrony przeciwrakietowej. Zginęło wówczas dwóch mieszkańców wsi. Rząd w Warszawie powiadomił, że sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Pomiędzy końcem października i początkiem grudnia odnotowano też dwa podobne incydenty w Mołdawii. Po pierwszym z nich ministerstwo spraw zagranicznych Mołdawii poinformowało, że uznało przedstawiciela rosyjskiej ambasady w Kiszyniowie za persona non grata.