- Rok temu, w tym miejscu, my, rzekomi podżegacze, mówiliśmy: Władimir Putin najedzie Ukrainę, a rzekomi realiści mówili, że blefuje. Nie traktujcie nas protekcjonalnie. Posłuchajcie nas teraz, jeśli nie słuchaliście nas wcześniej - nawoływał Sikorski. Jego wypowiedź nastąpiła po tym, gdy były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves zapytał, czy Unia Europejska na poważnie rozważa dołączenie do niej Ukrainy, kraju, który ma doświadczenia z imperialistyczną polityką Rosji, biorąc pod uwagę jak różnie postrzegana była Moskwa na wschodzie i zachodzie kontynentu. Radosław Sikorski podkreślił również, że gdy Polska, czy kraje bałtyckie ostrzegały przed rosyjską agresją, były nazywane przez Zachód "podżegaczami, wszczynającymi fałszywy alarm". Ukraina w UE. Josep Borrel: Tak, ale... Uczestniczący w rozmowie przewodniczący unijnej dyplomacji Josep Borrell odpowiedział, że Ukraina stanie się członkiem UE, a związane z tym procedury będą prowadzone tak szybkie, jak to możliwe, ale muszą zostać spełnione pewne warunki, podobnie jak w przypadku innych krajów kandydujących. Sikorski brał udział w panelu dyskusyjnym wraz z Borrellem, premier Estonii Kają Kallas oraz premierem Szwecji Ulfem Kristerssonem. Podziękował także byłemu prezydentowi Estonii za jego słowa, nazywając jego wypowiedź w Monachium "wspaniałą chwilą". Radosław Sikorski: Ukraina będzie w UE dużą siłą Europoseł PO zauważył, że wstąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej obniży średnią zamożność w krajach UE i zakwestionuje równowagę sił w Unii, a "nie każdemu będzie się to podobać". Zwrócił uwagę na to, że w przypadku dołączenia Ukrainy niektóre kraje UE szybciej będą musiały stać się płatnikami netto, np. Polska. W dodatku Ukraina będzie stanowić dużą siłę w UE z około 60 europosłami w Parlamencie Europejskim. W opinii Sikorskiego, możliwy jest powrót do dawnych, prostszych zasad procesu akcesyjnego do Unii Europejskiej w przypadku Ukrainy i tym samym przyspieszenie jej wstąpienia do tej organizacji. - Wymaga to jedynie chęci - podsumował europoseł.