Jak przewiduje egipsko-izraelskie porozumienie, ładunek miałby zostać wyładowany w porcie Al-Arisz w Egipcie, a następnie zostałby przewieziony do Gazy ciężarówkami. Władze Izraela twardo deklarują, że nie dopuszczą wyruszającej w tym tygodniu flotylli bezpośrednio do Strefy Gazy, ponieważ uznają przedsięwzięcie za prowokację, która ma doprowadzić do złamania legalnie ustanowionej blokady. W razie konieczności statki flotylli mają być odholowane do izraelskiego portu w Aszdodzie, a jej ładunek skonfiskowany. Rząd Izraela przypomina, że celem blokady jest ograniczanie możliwości intensywnego zbrojenia się przez radykalną organizację palestyńską Hamas, która sprawuje kontrolę nad Strefą Gazy. W niedzielę wieczorem premier Izraela Benjamin Netanjahu zwołał posiedzenie tzw. gabinetu bezpieczeństwa, który - z udziałem dowódców marynarki wojennej oraz sił bezpieczeństwa - omawiał problem flotylli. Posiedzenie ma być kontynuowane w poniedziałek. Biuro prasowe rządu izraelskiego zagroziło zagranicznym dziennikarzom ostrymi sankcjami, łącznie z dziesięcioletnim zakazem wjazdu do państwa żydowskiego, jeśli zdecydują się obsłużyć rejs. Organizatorzy flotylli wolności, która ma próbować przełamać izraelską blokadę morską, przygotowali dziesięć statków. Popłyną nimi setki ludzi z różnych krajów, w tym działacze organizacji humanitarnych, dziennikarze, politycy, pisarze i duchowni. Ubiegłoroczny morski konwój pod tym samym szyldem zakończył się tragicznie, gdy w wyniku szturmu izraelskich komandosów śmierć poniosło dziewięciu tureckich uczestników rejsu.