- Uważamy, że wszelka manifestacja w aktualnym kontekście może zostać zmanipulowana i dać efekt przeciwny od założonego - powiedział w radiu RFI szef rady Mohamed Moussaoui. Dodał, że "muzułmanie we Francji powinni respektować ramy prawne, w których dozwolone są demonstracje". Władze francuskie zabroniły dwóch demonstracji w Paryżu, które miały się odbyć w sobotę - przed Wielkim Meczetem oraz w pobliżu ambasady amerykańskiej. We Francji "nie ma miejsca na nienawiść" Satyryczne pismo "Charlie Hebdo" opublikowało w środę karykatury proroka Mahometa. Uczyniło to krótko po tym, gdy w części krajów muzułmańskich doszło do protestów przeciw powstałemu w USA filmowi obrażającemu, według jego przeciwników, islam i Mahometa. Niektóre protesty były bardzo gwałtowne, w jednym z pierwszych - w libijskim Bengazi - zginęło czterech dyplomatów USA, w tym ambasador w Libii. W reakcji na publikację karykatur rektor Wielkiego Meczetu Paryża Dalil Boubakeur zaapelował we wtorek, by zachować spokój oraz "nie dolewać oliwy do ognia." Zaznaczył, że przyjął nowy numer "Charlie Hebdo" "z wielkim zdziwieniem, smutkiem i niepokojem". W obawie przed ewentualnymi demonstracjami w piątek, po modlitwach w meczetach, w Paryżu w niektórych dzielnicach wzmocniono siły policyjne. Szef MSW Manuel Valls oznajmił jednak, że nie odczuwa niepokoju. - Mam zaufanie do naszych współobywateli wyzwania muzułmańskiego - zapewnił. Dodał zarazem, że we Francji "nie ma miejsca na nienawiść (...) i atakowanie budynków publicznych", które nie mają nic wspólnego z opublikowanymi karykaturami.