Głosowanie poprzedziła niemal trzygodzinna debata na temat sytuacji w Turcji po udaremnionej próbie zamachu stanu w ubiegłym roku i takich działań władz tureckich, które po niej nastąpiły, jak masowe aresztowania, prześladowanie opozycji i rozszerzenie władzy prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Za monitoringiem opowiedziało się 113 deputowanych, przeciw było 45. W przyjętej rezolucji Zgromadzenie zaapelowało do władz Turcji o rychłe uchylenie stanu wyjątkowego, przywrócenie demokratycznych instytucji i uwolnienie więzionych ustawodawców i dziennikarzy. Posłanka sprawozdawczyni Marianne Mikko podkreśliła, że procedura monitoringu nie jest karą, lecz krokiem do umocnienia dialogu z Turcją. Reakcja Turcji Władze Turcji z irytacją zareagowały na wynik głosowania w siedzibie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu twierdząc, że wygląda to na islamofobię i "jest kompromitujące dla organu, który mieni się kolebką demokracji". Tureckie MSZ nazwało decyzję "polityczną". Zdaniem resortu jest ona wyrazem "antytureckich nastrojów i zapadła pod wpływem populistycznych tendencji, które podsycają islamofobię i ksenofobię w Europie". "Taka decyzja nie pozostawia Turcji innego wyboru niż zrewidowanie swych stosunków ze ZP RE" - oświadczył turecki resort spraw zagranicznych. Reuters pisze, że choć Rada Europy jest całkowicie odrębną organizacją od Unii Europejskiej, to decyzja Zgromadzenia Parlamentarnego RE będzie kolejną komplikacją w staraniach Turcji o wejście do UE.