- Ich przesłanie było bardzo czytelne: my jesteśmy Żydami, my w cudowny sposób przybyliśmy do tej ziemi, Bóg nas tu sprowadził i teraz musimy walczyć, by pozbyć się stąd gojów, którzy przeszkadzają w podboju tej świętej ziemi - mówił żołnierz o pseudonimie Ram. Jak dodał, w czasie 22-dniowej operacji w Strefie miał "wrażenie nieomal religijnej misji". Relacje Rama i innych żołnierzy wyciekły ze spotkania członków izraelskich sił zbrojnych 13 lutego. Jego uczestnicy mówili też o zabijaniu cywilów i poczuciu głębokiej pogardy dla Palestyńczyków w szeregach żołnierzy. Żołnierz o pseudonimie Ram wspominał też, że przysyłano im masę broszurek i innych materiałów "wypełnionych psalmami". - Myślę, że w domu, w którym przebywałem przez tydzień, całe pomieszczenie można było wypełnić przysyłanymi psalmami - dodał. Dowódca oddziału o pseudonimie Awiw opowiadał o swoich wątpliwościach w związku z rozkazami, by taranować drzwi domów i "strzelać do wszystkich wewnątrz, piętro po piętrze". - Nazywam to morderstwem - powiedział. Według Awiwa, dowództwo tłumaczyło, że takie postępowanie jest dopuszczalne, ponieważ wszyscy, którzy zostali w Gazie na czas ofensywy byli uważani za terrorystów, "gdyż nie uciekli". - Nie do końca rozumiałem - mówił żołnierz. Z jednej strony ci ludzie nie mają dokąd uciec, a z drugiej strony mówią nam, że nie uciekli, więc to ich wina". Awiw opowiedział, że jego próby wywarcia wpływu w tej sprawie, "na ile było to możliwe z pozycji podwładnego", skończyły się tym, że żołnierzom dano megafony, przez które uprzedzali Palestyńczyków, że "mają pięć minut na opuszczenie domu albo zostaną zabici". Rozkazy to podważali też inni żołnierze z oddziału Awiwa. Palestyńskie Centrum Praw Człowieka (PCHR) oszacowało liczbę zabitych w ofensywie Palestyńczyków na 1417 - 926 cywilów, 236 bojowników i 255 policjantów. Strona izraelska kwestionuje te dane. W ofensywie, która trwała od 27 grudnia do 18 stycznia, śmierć poniosło 13 Izraelczyków.