Pytania po groźnym incydencie w Niemczech. Mamy komentarz
Sobotni incydent na lotnisku w Hamburgu udowodnił niemieckim służbom, że coś jest nie tak z bezpieczeństwem w strategicznych miejscach. Mnożą się pytania, jak to naprawić, bo w takich warunkach dokonanie zamachu może być zbyt proste. Udowodnił to 35-letni mężczyzna, który próbując porwać własną córkę, bez problemu wjechał samochodem osobowym na płytę lotniska, strzelając i rzucając koktajlami Mołotowa, czym sparaliżował ruch na ponad 24 godziny.

Nie pierwszy raz zresztą niepożądane osoby dostały się na teren niemieckich lotnisk w ostatnich miesiącach. Skutecznie udawało się to ekologom z Ostatniego Pokolenia. Na dobre zablokowali ruch na tym samym lotnisku w Hamburgu oraz w Berlinie.
Do dość niebezpiecznego incydentu z punktu widzenia bezpieczeństwa kanclerza doszło w największym porcie lotniczym w Niemczech, czyli we Frankfurcie nad Menem. Tam do konwoju szefa niemieckiego rządu dołączył prywatny samochód, którego kierowca bez większego problemu wjechał do lotniskowej strefy bezpieczeństwa, by... objąć kanclerza. W tym przypadku zbyt późno zareagowała policja federalna, odpowiedzialna za bezpieczeństwo na terenie lotniska, jak i osobista ochrona szefa niemieckiego rządu. Nie bez powodu po tych wszystkich incydentach nasuwa się pytanie, czy bezpieczeństwo w niemieckich portach lotniczych jest zagwarantowane.
Bezpieczeństwo na niemieckich lotniskach. "Problem nie aż tak duży
O to Interia zapytała wprost rzecznika niemieckiego rządu. Rzeczniczka ministra spraw wewnętrznych, otrzymując od nas to samo pytanie, zamilkła. Steffen Hebestreit powiedział jedynie, że trzy incydenty nie świadczą o tym, że bezpieczeństwo jest zagrożone, i dodał: "Nie istnieje koncepcja tak doskonała, żeby nie można było jej ulepszyć".
- To oczywiste. Jednak w odniesieniu do kluczowego pytania o bezpieczeństwo... mimo że znane mi są trzy przypadki, uważam, że problem nie jest aż tak duży. Ale na pewno administrator lotniska nie powinien dopuścić do tego, by sytuacja się powtórzyła - podkreślił.
Zdaniem raportu ministerstwa spraw wewnętrznych, mimo że za bezpieczeństwo na lotniskach odpowiedzialne są służby federalne, to jednak na właścicielach i administratorach lotnisk spoczywa obowiązek wypełniania standardów bezpieczeństwa. Również poszczególne landy powinny zadbać o to, aby lotniska były lepiej pilnowane i chronione przed takimi incydentami, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach.
Wadliwe przepisy. Eksperci biją na alarm
Jednak innego zdania są liczni eksperci, którzy zwracają uwagę, że problemem są same przepisy, które niemiecki rząd powinien wziąć pod lupę, ponieważ lotniska są częścią infrastruktury krytycznej. Tyle, że na razie, jak usłyszała Interia w resorcie spraw wewnętrznych oraz transportu, zmian się nie planuje. Niemieckie lotniska spełniają standardy międzynarodowe, które stawiają przed nimi między innymi IATA - czyli Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych - argumentuje resort.
Właściciele lotniska w Hamburgu po tym, jak po raz kolejny doszło tam do groźnego incydentu, zamierzają wzmocnić koncepcję bezpieczeństwa. - Zrealizujemy dodatkowe działania budowlane, aby wzmocnić potencjalne punkty dostępu do obszaru zabezpieczeń - powiedziała rzeczniczka lotniska w poniedziałek w Hamburgu i dodała, że incydenty takie jak wzięcie zakładników pokazują, że koncepcje bezpieczeństwa muszą być ciągle na nowo oceniane. Również inne niemieckie lotniska zamierzają przeanalizować sytuację i zabezpieczyć się przed podobnymi przypadkami jak w Hamburgu.