Prezydent Rosji akcentował w swym liście "bogatą historię, więzi przyjaźni oraz kulturalną i duchową bliskość, która zawsze łączyła narody Rosji i Bułgarii". Pokreślił też, że chociaż rosyjsko-bułgarski układ "pozwolił na rozwój współpracy gospodarczej, w dwustronnych stosunkach pozostaje znaczny, niezrealizowany potencjał". Radew przypomniał o wystosowanym kilka tygodni temu do Putina zaproszeniu do wizyty w Sofii w 2018 roku w związku z 140. rocznicą wyzwolenia Bułgarii z tureckiej niewoli i wyraził nadzieję, że wizyta rosyjskiego prezydenta przyczyni się do rozwoju współpracy, między innymi w energetyce. Putin podkreślił, że wspólne upamiętnienie tej rocznicy powinno przyczynić się do przyśpieszenia współpracy we wszystkich obszarach. W ubiegłym tygodniu o pragmatyzm w stosunkach z Rosją zaapelował centroprawicowy premier Bojko Borysow. "W minionych latach miałem dość skomplikowane relacje z Rosją, lecz pragmatyzm wymaga, abyśmy budowali z nią normalne stosunki" - powiedział bułgarski premier. Dodał, że "wszystko kręci się wokół gazu i ropy". "W tych dziedzinach w świecie następują ogromne zmiany. Od kilku lat jednogłośnie aprobujemy w Radzie Europejskiej sankcje przeciw Rosji. Moim zdaniem nie spełniły one swojej roli" - powiedział Borysow. Uznał też, że "absolutną koniecznością" jest połączenie Bułgarii z gazociągiem Turecki Potok. W 2014 roku Sofia wycofała się z projektu gazociągu South Stream pod Morzem Czarnym i Borysow często ostatnio mówił o stratach, jakie w związku tym poniesie Bułgaria. Wraz z postępem w realizacji projektu Tureckiego Potoku, po przyłączeniu się do niego Grecji i Włoch, stało się jednak jasne, że po uruchomieniu tego gazociągu i wstrzymaniu tranzytu przez istniejący Transbałkański gazociąg przez Ukrainę, Mołdawię, Rumunię i Bułgarię, Sofia straci rolę bałkańskiego dystrybutora gazu ziemnego. Celem Borysowa jest więc teraz niedopuszczenie do tego dzięki połączeniu Bułgarii z Tureckim Potokiem. Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)