Putin zasugerował, że fakt, iż prezydent USA nie chce się z nim spotkać w czasie piątkowych obchodów 70. rocznicy lądowania aliantów w Normandii należy tłumaczyć "agresywną polityką Stanów Zjednoczonych". Stwierdził też, że w przeciwieństwie do USA Rosja prawie nie wysyła swoich żołnierzy za granicę w ramach interwencji zbrojnych. Putin zapewnił również, że nigdy nie miał planów zdestabilizowania Ukrainy. Oświadczył, że we wschodniej części tego kraju nie ma żadnego rosyjskiego żołnierza ani wojskowego instruktora. Podkreślił jednak, że rosyjskojęzyczna ludność tego kraju musi mieć zagwarantowane swoje prawa i nowe władze Ukrainy "muszą z nią negocjować - zamiast wysyłać czołgi i samoloty bojowe". W przeddzień planowanego spotkania z prezydentem Francji w Paryżu Putin próbuje też - według wielu obserwatorów - podzielić zachodnie mocarstwa. Rosyjski przywódca podkreślił, że nie może zrozumieć, dlaczego Francja zrezygnowała z części swojej suwerenności, powracając do struktur wojskowych NATO. Marek Gładysz