"Jeśli chodzi o politykę sankcji, to nie sądzę, by referendum odbiło się na naszych stosunkach z UE w tym aspekcie" - powiedział w Taszkiencie rosyjski prezydent, cytowany przez agencje TASS i RIA-Nowosti. Putin powtórzył wyrażane wcześniej stanowisko, że to nie Rosja była inicjatorką sankcji. "Jeżeli nasi partnerzy kiedyś dojrzeją do tego, by prowadzić z nami konstruktywny dialog w tych kwestiach, to jesteśmy do tego gotowi, chcemy tego i będziemy odpowiadać pozytywnym na pozytywne" - powiedział. Ocenił, że wynik referendum odbije się na indeksach giełdowych, "a zatem i na cenach wszystkich tradycyjnych towarów". Jego zdaniem, w najbliższym czasie nastąpi jednak korekta. "Będziemy dążyć do tego, żeby minimalizować jakieś negatywne zjawiska tej decyzji dla naszej gospodarki" - wskazał. Putin wyraził przekonanie, że brytyjski plebiscyt będzie miał nieuchronnie skutki globalne, "ze znakiem plus i ze znakiem minus". Według jego słów, Rosja nie oczekuje "żadnej globalnej katastrofy". "Oczywiście będziemy to uważnie śledzić, będziemy w razie potrzeby korygować i naszą politykę gospodarczą, i nasze stosunki z partnerami w Europie" - zapowiedział. Określił wynik referendum jako "wybór brytyjskich poddanych". "My w to nie ingerowaliśmy, nie ingerujemy i nie zamierzamy ingerować" - dodał. Skrytykował też wypowiedzi premiera W. Brytanii Davida Camerona przed referendum, w których - według Putina - Cameron mówił o stanowisku Rosji. Te wypowiedzi "nie mają i nie miały żadnych podstaw" - powiedział rosyjski prezydent. Jak dodał, "tym bardziej po głosowaniu nikt nie ma prawa wygłaszać oświadczeń o jakimś stanowisku Rosji". Obywatele Wielkiej Brytanii opowiedzieli się w czwartkowym referendum za wyjściem z UE - wynika z opublikowanych w piątek rano przez komisję wyborczą ostatecznych wyników. 51,9 proc. wyborców zagłosowało za opuszczeniem UE, a 48,1 proc. za pozostaniem we Wspólnocie. Z Moskwy Anna Wróbel