- Oni rzeczywiście chcą starć i na wszelkie sposoby do tego dążą. Gotowi są nawet złożyć kogoś w ofierze i oskarżyć o to władze - oznajmił Putin na spotkaniu z aktywistami Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego (OFN), członkami swoich regionalnych sztabów wyborczych, politologami i publicystami. Według szefa rządu opozycjoniści "szukają 'rytualnej ofiary' wśród osób publicznych". - Sami - przepraszam za określenie - rozwalą, a potem oskarżą władze - oświadczył. - Tam są takie osoby, na wszystko gotowe. Mówię to bez żadnej przesady - ostrzegł. Putin dodał, że "liczy na to, iż do tego nie dojdzie; że wszystko pozostanie w ramach konstytucji; że prowokacje w stosunku do organów ścigania nie osiągną swojego celu". Premier wyraził również nadzieję, że "ludzie, którzy szczerze chcą poprawy sytuacji w kraju i korzystają ze swego prawa do krytyki oraz demonstracji, nigdy temu nie ulegną". - Jednak wszyscy powinni o tym wiedzieć - zaznaczył. Jeden z liderów niezarejestrowanej Partii Wolności Narodowej (Parnas) Borys Niemcow zaapelował do środowisk opozycyjnych o jak najpoważniejsze potraktowanie ostrzeżenia Putina. - Jeśli szef rządu federalnego, który kontroluje wszystkie służby specjalne, publicznie mówi, że dysponuje wiedzą o planowaniu takiej prowokacji i takiego przestępstwa, to jego obowiązkiem jest uczynienie wszystkiego, aby temu zapobiec, a nie ograniczać się do publicznego straszenia Rosjan takim scenariuszem - oznajmił. Niemcow dodał, że "takie nadzwyczaj poważne oświadczenie z ust jednego z przywódców kraju świadczy o tym, że on wie, w jaki sposób i kto może paść ofiarą takiego zamachu". Na środowym spotkaniu Putin powiedział też, że opozycja powinna wyrzec się nieuczciwych metod podczas wyborów. - Wiemy, że niektórzy przygotowują się do użycia mechanizmów mających potwierdzić, że wybory zostały sfałszowane. Sami wrzucą, sami skontrolują i sami oskarżą. Już o tym wiemy - oświadczył. Mówiąc z kolei o planowanych akcjach protestacyjnych opozycji po wyborach, Putin za niedopuszczalne i szkodliwe uznał określanie z góry wyników głosowania jako sfałszowanych. Premier zauważył też, że niektórzy spośród opozycjonistów, którzy nawołują do wychodzenia na place, sprawowali już władzę, a życie ludzi się nie poprawiło.