nie udało się porozumieć z ani w kwestii obniżenia ceny gazu ziemnego dla Białorusi, ani w sprawie zachowania dochodów z przerobu rosyjskiej ropy naftowej. Według "Kommiersanta", w Mińsku fiasko rozmów prezydentów przyjęto z całą powagą. - Prezydent Białorusi zrezygnował z tradycyjnych ostrych komentarzy pod adresem Rosji, a opozycja uznała taki rozwój wydarzeń za przygotowania do "anszlusu" republiki przez Rosję - relacjonuje dziennik. - Jedynym efektem trzygodzinnych rozmów Putina i Łukaszenki było to, że przywódca Białorusi wyjechał z Moskwy, odwołując większość punktów programu pobytu w Moskwie. Oficjalnie wyników rozmów nie ujawniono. (...) Nieoficjalnie źródła w Administracji Prezydenta potwierdzają, że kompromisu w żadnej z kwestii nie osiągnięto - pisze "Kommiersant". - Źródła w rządzie Rosji mówią nieoficjalnie, że rozporządzenie (premiera Michaiła Fradkowa) dotyczące wprowadzenia ceł na eksport ropy naftowej na Białoruś nie zostanie uchylone. Oznacza to, że już w styczniu gwałtowanie spadnie rentowność przerobu ropy w tym kraju - zaznacza gazeta. - Z kolei nie jest gotowy do obniżenia ceny gazu dla Białorusi do poziomu poniżej 200 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Jeśli kontrakt nie zostanie podpisany, to w styczniu może powtórzyć się sytuacja z 2003 roku, kiedy to Gazprom obniżył ciśnienie w gazociągach, transportujących gaz do Unii Europejskiej przez Białoruś - wskazuje "Kommiersant". Zdaniem gazety, "nie jest jasne, w jaki sposób Alaksandr Łukaszenka może uniknąć perturbacji gospodarczych zimą". - Rosja nie przedstawiła liderowi Białorusi żadnych oficjalnych żądań - cła i nową cenę na gaz zamierza wprowadzić bezdyskusyjnie - podkreśla "Kommiersant". W ubiegły wtorek Rosja zakomunikowała, że od 1 stycznia 2007 roku wprowadza cło na eksport ropy naftowej na Białoruś. Jest to dotkliwy cios dla Mińska, który czerpie zyski z reeksportu produktów naftowych. Zgodnie z rozporządzeniem Fradkowa, ropa będzie dostarczana na Białoruś na takich samych warunkach jak do innych krajów. Eksperci szacują, że Mińsk straci na tym ok. 1,7-2 mld dolarów rocznie. Z kolei Gazprom domaga się, by Mińsk od 1 stycznia 2007 roku płacił za gaz cenę rynkową, nawet 200 USD za 1000 metrów sześciennych. Dotychczas cena błękitnego paliwa dla Białorusi wynosiła 46,68 USD. Tak drastyczna podwyżka - jak oceniają specjaliści - kosztowałaby Białoruś ok. 3 mld dolarów rocznie. Gazprom gotów jest na ustępstwa, jeśli Mińsk odstąpi mu 50 proc. udziałów w spółce Biełtransgaz, operatorze sieci gazociągów na Białorusi. Pod koniec listopada Putin ogłosił w Mińsku, że Rosja i Białoruś porozumiały się w sprawie sprzedaży Gazpromowi połowy Biełtransgazu, prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Wkrótce okazało się jednak, że strony wciąż nie mogą uzgodnić ceny tego pakietu.