- Europa powinna zdecydować, czy potrzebuje tego gazu, gazu dostarczanego z Rosji rurociągiem w takiej ilości, jaką proponujemy, czy też nie potrzebuje. Jeśli gaz nie jest potrzebny, oznacza to, że nie będziemy budować tego gazociągu, a zbudujemy nowe zakłady gazu płynnego na potrzeby światowego rynku - cytuje agencja ITAR-TASS wypowiedź Putina na spotkaniu z premierem Finlandii Matti Vanhanenem w Moskwie. - To powinna być wspólna decyzja, która weźmie pod uwagę przyszły rozwój światowej energetyki, europejskiej gospodarki. Będziemy konstruktywnie współpracować z naszymi europejskimi partnerami. Chcę, aby wszystko było jasne, my nie wymuszamy tej decyzji, jest ona nam potrzebna nie bardziej niż naszym europejskim partnerom - konsumentom gazu - podkreślił rosyjski premier. - Jeśli nie rurą, to przetransportujemy surowiec na światowe rynki tankowcami. Tylko że on już będzie dla was droższy. I to wszystko. Tak więc porachujcie, to wszystko łatwo policzyć - dodał Putin. Unia Europejska zaaprobowała budowę Gazociągu Północnego po dnie Morza Bałtyckiego. Wpisała go nawet na listę priorytetowych projektów, które mają odpowiedzieć na jej rosnące zapotrzebowanie na energię. Jednak pod wpływem protestów z kilku krajów UE, w tym Polski, Parlament Europejski zdecydował w lipcu, że ma być zbadany wpływ nowej inwestycji na środowisko naturalne i dokładniej monitorowana realizacja tego projektu. Gazociąg Północny to dwie nitki rurociągu łączącego Rosję i Niemcy, budowane przez spółkę Nord Stream, w której udziały mają Gazprom (51 proc.), BASF Wintershall (20 proc.), E.ON (20 proc.) oraz holenderska Gasunie (9 proc.). Gazociąg jest już budowany od kilku lat, jednak układanie jego podmorskiego odcinka na razie nie ruszyło, gdyż kraje nadbałtyckie jeszcze nie dały na niego zgody, obawiając się, że rura przechodzić będzie w bezpośredniej bliskości od zatopionej w czasie wojny broni chemicznej. Jonathan Stern, dyrektor Oksfordskiego Instytutu Studiów Energetycznych, uważa, że Putin grożąc przerwaniem budowy Gazociągu Północnego, ostrzega jednocześnie państwa europejskie przed ryzykiem zachowania drogi tranzytu gazu na Zachód przez Ukrainę i Białoruś