Puste domy bogaczy oburzają londyńczyków
1652 pustych domów wartych kilka-, kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów funtów. Tyle znajduje się dziś w dzielnicy Kensington and Chelsea, gdzie w czerwcu spłonął wieżowiec Grenfell Tower, zamieszkiwany głównie przez ludzi mniej zamożnych. Większość z nich ciągle nie znalazło nowych domów.
Siedem sypialni, w salonie sufit pokryty barokowym muralem Wenus autorstwa Jamesa Thornhilla, który ozdobił katedrę św. Pawła. Tak wygląda warte 16 milionów funtów mieszkanie byłego burmistrza Nowego Jorku, Michaela Bloomberga.
Na liście jest też ukraiński oligarcha Dmytro Firtasz. Chodzi o dom mieszczący się w dawnej stacji metra, która podczas wojny była tajnym centrum dowodzenia wykorzystywanym przez Winstona Churchilla. Obecnie stoi pusty. Kosztował 53 milionów funtów. Szczęśliwego nabywcę ścigają sądy w Stanach Zjednoczonych w związku z oskarżeniem o korupcję.
Jedna trzecia budynków na liście jest pusta od ponad dwóch lat. Wiele z nich należy też do firm zarejestrowanych w rajach podatkowych. Jedna ma w okolicy 26 mieszkań.
Lokalni aktywiści miejscy nie kryją oburzenia. "Nasz rynek nieruchomości jest zepsuty" - alarmuje organizacja Who Owns England, podkreślając, że w wielu przypadkach nieznane jest źródło pieniędzy, za które nabyto nieruchomości. Organizacja domaga się, by puste mieszkania obłożone były większymi podatkami, które można by zainwestować w budowę domów dla mniej zamożnych.
Obecnie na Wyspach obowiązuje wyższa stawka, jaką obłożone są puste i nieumeblowane mieszkania. Wpływy są jednak znikome w porównaniu do wartości nieruchomości.
Lider lewicy Jeremy Corbyn sugerował wcześniej, by lokalne władze wpuściły do pustych domów tych, którzy stracili mieszkania w Grenfell Tower. I nazwał dzielnicę "opowieścią o dwóch miastach".