Według dziennika, dalece przesadzone są opinie mówiące o drugiej zimnej wojnie. "Spór o dwie gruzińskie prowincje jest zbyt marginalny, a Gruzja - przy całej wdzięczności Zachodu za omijający Rosję rurociąg i demokratyczną euforię w ładnej byłej sowieckiej republice - nie należy do priorytetowych interesów amerykańskich" - ocenia "SZ". "Ale to jest Rosji na rękę. Na przykładzie casusu gruzińskiego prezydent, premier i generalicja (Rosji) mogą przekazać, że Zachód powinien słuchać tego, co od kilku lat powtarza Moskwa: żaden region, który Moskwa uważa za swą strefę interesu, nie może uczynić najmniejszego kroku w kierunku NATO" - dodaje komentatorka gazety. Do takich regionów - jak pisze - należą "Ruś Kijowska, kolebka rosyjskiego samostanowienia, a dziś Ukraina, a także Kaukaz, wraz z krajem narodzin Józefa Stalina". Jak pisze "SZ", ci w Rosji, którzy z nostalgią wspominają dawną dominację i militarną wielkość swego kraju, cieszą się, że Moskwa znów ma odwagę rzucać wyzwanie Zachodowi. "Rosyjski niedźwiedź wyszedł z lasu. Ale w rzeczywistości nigdy nie zniknął" - dodaje. Dziennik pyta, kto chce powstrzymać Rosję: "Odchodzący amerykański rząd, który potrzebuje Moskwy do kilku jeszcze nie załatwionych spraw, jak spór z Iranem ? Poróżniony Sojusz, który nie mógł zgodzić się co do tego, czy związać ze sobą Gruzję". Sceptyczny wobec międzynarodowych prób mediacji jest także dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Tak długo, jak rosyjski premier i faktyczny przywódca wojny Władimir Putin chce doprowadzić konflikt +do logicznego końca+, europejskie misje pokojowe będą mało owocne" - ocenia "FAZ". Dziennik pisze o klęsce rosyjskiej polityki Europy i USA oraz lekcji, jakiej Gruzja, jak również Zachód długo nie zapomną.