- To próba robienia czegokolwiek, pozorowanie aktywności - ocenił Pietrow. - Te materiały są powszechnie znane - dodał. Pietrow jest autorem wielu książek na temat zbrodni Józefa Stalina, w tym wydanej przez Memoriał, organizację pozarządową dokumentującą stalinowskie zbrodnie i broniącą praw człowieka w Rosji, pracy pt. "Kto kierował NKWD w latach 1934-41", zawierającej biogramy głównych oprawców z NKWD. Teraz historyk pracuje nad książką przedstawiającą katów NKWD z Katynia. Wiceszef Memoriału przypomniał, że materiały udostępnione przez Rosarchiw były już publikowane w oficjalnym piśmie "Archiwnyj Wiestnik", a także na wielu stronach internetowych, w tym prowadzonych przez te środowiska, które kwestionują ich autentyczność. - Również w postaci skanu, w kolorze - zaznaczył. Według Pietrowa, "władze Rosji mają świadomość, że oczekuje się od nich czynów; realnych i praktycznych". - Co może zrobić Federalna Służba Archiwalna? Ona już dawno opublikowała swoje dokumenty. Albo przekazała prokuraturze. Wszyscy czekają na działania prokuratury, a nie Rosarchiwu. Od Federalnej Służby Archiwalnej zależy niewiele. Umieszczając dokumenty na swojej witrynie, Rosarchiw jedynie potwierdza swoją lojalność i sygnalizuje, że pamięta o temacie - powiedział. Zapytany, jakie dokumenty mógł mieć na myśli prezydent Dmitrij Miedwiediew, gdy w Kopenhadze zapowiadał przekazanie Polsce nowych materiałów dotyczących Katynia, historyk nie wykluczył, iż może chodzić o postanowienie Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 21 września 2004 roku o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. - Mógł też mieć na myśli dokumenty z akt śledztwa - takie, które są opatrzone klauzulą +tajne+ lub "do użytku służbowego". Myślę, że chodzi nie o materiały bezpośrednio dotyczące mordu, lecz o dokumenty z dochodzenia. Na przykład protokoły przesłuchań. Albo listy osób, które uczestniczyły w egzekucjach. Trudno zgadnąć - wskazał. Zdaniem Pietrowa jest wątpliwe, by prezydent miał na myśli białoruską listę katyńską. - Gdyby ją mieli, to już by ją przekazali. Chociażby podczas spotkania premiera Władimira Putina z premierem Donaldem Tuskiem 7 kwietnia w Lesie Katyńskim - oznajmił. W opinii wiceszefa Memoriału, "władze Rosji mają różne warianty postępowania". - Najrozsądniejszy, to zrobić to, czego się od nich oczekuje: odtajnić akta śledztwa katyńskiego i zająć się pośmiertną rehabilitacją ofiar zbrodni - podkreślił. - Są też inne problemy związane z Katyniem. Bez listy białoruskiej trudno znaleźć te ofiary mordu, które zostały rozstrzelane na terytorium Zachodniej Białorusi. Jest też problem uznania przez Rosję identyfikacji przeprowadzonej w 1943 roku przez Niemców. Problem jest również z zamordowanymi w Charkowie. Zostali oni represjonowani na terytorium Ukrainy, ale na polecenie władz w Moskwie. Kto ma ich teraz zrehabilitować? - powiedział Pietrow. - Jest więc wiele problemów prawnych i historycznych, które trzeba rozwiązywać - dodał. W ocenie historyka, umorzenie śledztwa w 2004 roku było przedwczesne. - Sprawę należało przekazać do sądu. To sąd powinien zdecydować o jej zamknięciu, a nie prokuratura. Należało wskazać winnych i dopiero potem umorzyć dochodzenie z powodu ich śmierci - oświadczył. Pietrow przestrzegł również przed nadmiernym optymizmem w ocenie postępowania władz Rosji. - Nie ma powodów do euforii - oznajmił. Federalna Służba Archiwalna udostępniła na swojej stronie internetowej dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej. Rosarchiw zaznaczył, że materiały te umieszczono w internecie na polecenie prezydenta Miedwiediewa. Wśród siedmiu udostępnionych w ten sposób dokumentów jest notatka ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrentija Berii do Józefa Stalina z 5 marca 1940 roku, zawierająca propozycję rozstrzelania polskich oficerów. Jest też tekst uchwały Biura Politycznego WKP(b) nr 144 z 5 marca 1940 roku, akceptującej propozycję Berii, a podpisanej przez Stalina i innych członków Politbiura. Również Miedwiediew poinformował, że istnieją dokumenty dotyczące Katynia, które jeszcze nie zostały przekazane Polsce. Dodał, że polecił już przeprowadzenie stosownych procedur i przekazanie tych materiałów stronie polskiej. Białoruska lista katyńska zawiera nazwiska 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. Jest jedną z największych tajemnic mordu z 1940 roku. Czekają na nią rodziny i bliscy Polaków, którzy po wtargnięciu ZSRR do Polski 17 września 1939 roku zaginęli bez wieści na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną. Przypuszcza się, że zaginieni z Zachodniej Białorusi zostali zabici w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni (pod Kijowem) i Kuropatach (pod Mińskiem).