Konkurencja była ogromna - ciekawe propozycje koncernom złożyły na przykład Francja i Węgry. Fabrykę widziałoby u siebie także kilka polskich miast, m.in. Jelcz koło Wrocławia, Wałbrzych, Radomsko i część Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Mocnymi atutami szczycić się miała również krakowska Nowa Huta. Najlepszą ofertę przedstawili jednak Czesi. Japońskie i czeskie media pisały, że nasi południowi sąsiedzi mieli przekonać japońsko-francuskie konsorcjum zwolnieniem z podatku dochodowego aż na 10 lat, pomocą w przeszkoleniu pracowników i ceną terenu pod nową fabrykę: grunt kosztował - uwaga - jedną czeską koronę. Oficjalnie koncerny tłumaczą, że wybrały Czechy ze wzlędu na "spore udogodnienia", takie jak położenie w centralnej Europie, dobry transport i infrastruktura oraz bliskość do rynków zbytu. Budowa zakładow rozpocznie się już w styczniu. Od 2005 roku fabryka ma produkować do 300 tysięcy supernowoczesnych, małolitrażowych aut rocznie. Mają to być samochody kosztujące około 5000, 6000 euro. Jedna trzecia trafi do salonów Toyoty, reszta do dealerów Peugeota i Citroëna. Wartość inwestycji szacuje się na 1,5 miliarda euro. Informacje o budowie nowych zakładów motoryzacyjnych w Czechach pojawiły się w mediach już pod koniec listopada. Polski rząd zapewniał wtedy jednak gorąco, że żadne decyzje nie zapadły, a szanse naszego kraju są bardzo duże.