Fritzla zatrzymano w sobotę w Dolnej Austrii. 29 sierpnia 1984 roku zgłosił zaginięcie swojej 18-letniej córki. W rzeczywistości zamknął ją w piwnicy swego domu w Amstetten w Dolnej Austrii, gdzie regularnie wykorzystywał ją seksualnie. 42-letnia dziś Elisabeth Friztl miała ze swym ojcem siedmioro dzieci, lecz jedno z nich zmarło niedługo po porodzie. Troje z nich - dwie dziewczynki i jeden chłopiec - mieszkało z Josefem i jego 69-letnią żoną Rosemarie, troje zaś - dwóch chłopców w wieku 5 i 18 lat, oraz 19-letnia dziewczyna - w piwnicy ze swoją matką. O koszmarze w austriackim miasteczku oglądaj także w INTERIA.TV Matka Elisabeth twierdzi, że o niczym nie wiedziała i była przekonana, że córka faktycznie zaginęła. Josef sfabrykował listy, w których Elisabeth rzekomo prosi, aby jej nie szukać. Josef utrzymywał też, że troje dzieci, które wychowywał wraz z żoną, córka podrzuciła pod drzwi ich domu, ponieważ nie była w stanie sama ich wychować. Jak powiedział szef wydziału kryminalnego lokalnej policji Franz Polzer, więzienie, w którym przetrzymywana była Elisabeth składało się z kilku ciasnych, pozbawionych okien pomieszczeń. Wejście do nich ukryte było za regałem i zabezpieczone kodem, który znał jedynie Josef. W regularnie rozbudowywanych, umeblowanych pomieszczeniach była łazienka i aneks kuchenny. Był tam również telewizor. Sprawa wyszła na jaw, kiedy najstarsze dziecko Josefa Fritzla i jego córki - 19-letnia Kerstin poważnie zachorowała i trzeba było ją zabrać do szpitala. Według policji dziewczynę, której stan jest poważny, przywieziono do szpitala w ubiegły weekend. Wówczas lokalne władze zorganizowały w mediach kampanię, wzywającą matkę chorej dziewczyny do stawienia się w szpitalu.