Wiadomo jedynie, że miały to być obiekty policyjne, kościoły chrześcijańskie i budynki użyteczności publicznej. Ataki miały nastąpić 1 grudnia. Na konferencji prasowej prokurator Francois Molin określił podejrzanych jako członków Państwa Islamskiego. Podczas rewizji znaleziono "bardzo oczywiste dowody na piśmie, wychwalające śmierć i męczeństwo" i wskazujące, że podejrzani "przysięgli wierność IS" - poinformował prokurator. Prokurator Paryża Francois Molin wyjaśnił, że zamachowcy otrzymywali instrukcje na odległość, "ze strefy dżihadu", przy granicy iracko-syryjskiej. Dodał, że udało się to ustalić dzięki przejęciu rozmów telefonicznych. Według informacji znalezionych w pendrivie wiadomo, że terroryści czekali na pieniądze, na sprzęt GPS oraz na szczegółowe dane dotyczące tego, gdzie mogą dostać broń i amunicję. Wcześniej władze francuskie ostrzegały, iż w dalszym ciągu niebezpieczeństwo zamachu terrorystycznego jest bardzo duże. Tym tłumaczono konieczność przedłużenia stanu wyjątkowego przynajmniej do majowych wyborów prezydenckich. Dwóch mężczyzn zatrzymanych w Strasburgu ma za sobą już po kilka wyroków. Dwaj pozostali nie figurowali w kartotekach policyjnych. Cała czwórka to - jak stwierdził prokurator - "starzy przyjaciele". Według francuskich mediów nie znali oni osobiście zatrzymanego w Marsylii Marokańczyka, który miał jakoby kierować ich akcją. Podejrzani zostali przewiezieni do Paryża, a ich zatrzymanie przedłużono "w trybie wyjątkowym" do ponad 96 godzin. Prokurator zapowiedział, że zostaną oni bardzo szybko oskarżeni o udział w spisku w celu przygotowania zamachów, terroryzm oraz o nielegalne posiadanie broni.