Do tej pory uratowano 179 osób. Przedstawiciele służb ratunkowych ostrzegają, że szanse na odnalezienie kolejnych ludzi, którzy przeżyli katastrofę, są bardzo małe. Mimo to władze w Seulu poinformowały, że zamierzają wykorzystać do poszukiwań bezzałogowy okręt podwodny. Do wraku promu próbowali dostać się płetwonurkowie, ale silne prądy i mętna woda uniemożliwiły im to zadanie. Również wcześniejsze próby odnalezienia wewnątrz wraku ewentualnych ocalałych zakończyły się niepowodzeniem. Dziś rozpoczął się proces pompowania powietrza do wnętrza jednostki. Na miejsce katastrofy sprowadzane są dźwigi, które mają pomóc w podniesieniu promu. Wyraził żal, ale nie czuje się odpowiedzialny Przyczyna zatonięcia promu nie jest na razie znana. Śledczy badający sprawę mają w piątek przesłuchać kapitana, który wcześniej wyraził żal z powodu śmierci pasażerów, ale nie czuje się odpowiedzialny za zatonięcie promu. Prowadzący dochodzenie poinformowali, że w chwili, kiedy prom wywracał się do góry dnem, na mostku nie było kapitana. - On (kapitan) był poza mostkiem, a jednostką dowodził trzeci oficer - powiedziała na konferencji prasowej jedna z osób biorących udział w postępowaniu. Przedstawiciele straży przybrzeżnej poinformowali, że śledztwo koncentruje się na ewentualnych zaniedbaniach załogi, problemach w strefach załadunkowych lub wadach konstrukcyjnych. - Jednak w ostatnim czasie prom pozytywnie przeszedł badanie techniczne - informuje agencja Reutera. Płynęli na szkolną wycieczkę Z 475 pasażerów, którzy znajdowali się na promie "Sewol", ok. 340 to uczniowie i nauczyciele ze szkoły średniej Danwon na przedmieściach Seulu, którzy płynęli na szkolną wycieczkę na położoną w Cieśninie Koreańskiej wyspę Czedżu. W piątek z Korei Południowej nadeszła wiadomość, że wicedyrektor tej szkoły, który uratował się z katastrofy promu, popełnił samobójstwo. 52-letni Kang Min Giu powiesił się na drzewie przed wielką salą gimnastyczną, w której przebywają rodziny ofiar. Prom wypłynął z portu Inczhon, pod Seulem, we wtorek. Wyruszył stamtąd z opóźnieniem, które spowodowane było gęstą mgłą. W niewyjaśnionych okolicznościach przewrócił się u południowo zachodnich brzegów Korei Południowej, ok. 3 km na południowy zachód od wyspy Gwanmae. Tonął dwie godziny. Część kadłuba wciąż wystaje z wody. Akcję ratunkową podjęto natychmiast. Była to jedna z najtragiczniejszych morskich katastrof w Korei Południowej w ciągu ostatnich 20 lat. Prom o wyporności 6 586 ton pływał z Inczhonu na Czedżu dwa razy w tygodniu. Został zbudowany w 1994 roku w Japonii. Południowokoreańska firma Chonghaejin Marine Co. kupiła statek pod koniec 2012 r. Jednostka ta mogła zabrać na pokład ponad 900 pasażerów, 180 pojazdów i 150 kontenerów. W przeszłości w Korei Południowej dochodziło do podobnych katastrof promów pasażerskich. W 1970 roku zginęło w katastrofach tego typu statków 323 pasażerów, a w 1993 roku 292.