"DH", powołując się na anonimowe źródła, pisze, że czterech terrorystów zamówiło minivana. Chcieli nim pojechać na lotnisko. Okazało się jednak, że przyjechała mniejsza taksówka. Wtedy mężczyźni postanowili się rozdzielić i jeden z nich ostatecznie pojechał na stację metra. Gazeta twierdzi też, że z tego powodu zamachowcom nie udało się zabrać całego sprzętu, który chcieli zdetonować na lotnisku. Do bagażnika taksówki nie zmieściły się wszystkie cztery walizki terrorystów, dlatego jedną musieli zostawić w domu. Policja uważa, że właśnie w walizkach ukryte były bomby wypełnione m.in. gwoźdźmi i śrubami, które terroryści zdetonowali w hali odpraw brukselskiego lotniska, zabijając 12 osób. Eksplodowały dwie z nich. Walizka umieszczona na wózku trzeciego terrorysty nie wybuchła, a on sam opuścił lotnisko po zamachach i jest teraz poszukiwany przez policję. Pozostawiona w domu w dzielnicy Schaerbeek walizka była największa ze wszystkich czterech przygotowanych przez terrorystów, stąd - uważa "DH" - mogła spowodować o wiele więcej ofiar śmiertelnych i strat niż dwie bomby, które eksplodowały. Jak ujawnił na konferencji prasowej belgijski prokurator federalny Frederic Van Leuuw policja trafiła do mieszkania zamachowców dzięki zeznaniom taksówkarza, który zawiózł ich na lotnisko, a potem rozpoznał na opublikowanej fotografii. Prokurator potwierdził, że sprawcami zamachów w Brukseli byli dwaj bracia Ibrahim i Chalid El Bakraoui. Belgijskie media donoszą, że zidentyfikowany został też trzeci zamachowiec - samobójca. Jest nim Najim Laachraoui informuje AFP, powołując się na policyjne źródła. Po raz pierwszy prokurator podał liczbę ofiar dwóch wtorkowych ataków. Zginęło 31 osób, a 270 zostało rannych. Dotychczas różne źródła podawały, że ofiar śmiertelnych było od 30 do 34.Według prokuratora na lotnisku Zaventem, gdzie we wtorek rano doszło do podwójnej eksplozji, zginęło dwóch zamachowców samobójców. Jednym z nich był Ibrahim El Bakraoui. To jeden z trzech mężczyzn, których fotografię, pochodzącą z kamery monitoringu na lotnisku, policja opublikowała we wtorek. Z kolei drugi z braci Bakraoui, Chalid, zdetonował ładunek w pociągu metra na stacji Maelbeek. Wcześniej w środę media podawały, że obaj bracia byli sprawcami zamachu na lotnisku. Wiadomo, że bracia byli znani policji.Prokurator poinformował, że podczas przeszukania w brukselskiej dzielnicy Schaerbeek znaleziono w koszu na śmieci na ulicy komputer, na którym Ibrahim zostawił list pożegnalny. Napisał, że "bardzo się śpieszy, nie wie już co robić i jest poszukiwany wszędzie" oraz "że nie chce skończyć w celi obok Salaha Abdeslama", domniemanego mózgu zamachów w Paryżu, który został pojmany w piątek w Brukseli. List nie zawierał żadnych odniesień do Państwa Islamskiego. W śledztwie po zamachach przesłuchano dotychczas jedną osobę. Podczas przeszukania w mieszkaniu w dzielnicy Schaerbeek znaleziono 15 kilogramów materiału wybuchowego TCAP (peroksyacetonu), 150 litrów acetonu, 30 litrów wody utlenionej, detonatory i walizkę wypełniona gwoździami i śrubami oraz inne materiały, potrzebne do konstrukcji ładunków wybuchowych.Prokurator zdementował doniesienia, jakoby na lotnisku znaleziono broń. Media informowały we wtorek, że w pobliżu miejsca wybuchu znaleziono kałasznikowa.W całej Belgii utrzymano w środę najwyższy, czwarty stopień zagrożenia. Lotnisko ma być zamknięte również w czwartek.Zidentyfikowano pierwsze ofiary zamachów. Wśród nich jest obywatelka Peru i dwaj Belgowie. Premier Francji Manuel Valls poinformował, że rannych zostało 10 Francuzów, w tym czterech ciężko. Według mediów wśród rannych jest dziewięciu Amerykanów.