- Jak na razie w Biszkeku mamy 65 zabitych i około 400 rannych - powiedział przedstawiciel resortu. Wcześniejszy bilans ministerstwa mówił o 47 zabitych. W środę do rozproszenia kilkutysięcznego tłumu zebranego przed siedzibą rządu w Biszkeku milicja użyła gazów łzawiących, działek wodnych i granatów ogłuszających. Gdy demonstranci usiłowali wedrzeć się do gmachu strzeżonego przez oddziały specjalne, padły strzały. Do starć z opozycją doszło też w innych miastach Kirgistanu. Świadkowie: Płonie budynek rządu W Biszkeku płonie budynek rządu - podała rosyjska agencja ITAR-TASS. Z okien pierwszego i drugiego piętra budynku wydostaje się gęsty dym. Według świadków, na których powołuje się agencja, niezidentyfikowani sprawcy podłożyli ogień w podziemiach budynku, skąd rozprzestrzenił się on na piętra. Liderka opozycji ogłasza rozwiązanie parlamentu Przywódczyni kirgiskiej opozycji i szefowa proklamowanego przez opozycję rządu tymczasowego Roza Otunbajewa powiedziała dzisiaj, że rozwiązuje parlament. - Na mocy dekretu o przejęciu władzy rozwiązujemy parlament - powiedziała Otunbajewa dziennikarzom w Biszkeku. Stolicę Kirgistanu opuścił prezydent kraju Kurmanbek Bakijew, który udał się w środę do miasta Osz. Opozycja mówi, że kontroluje większość kraju, armię i milicję Otunbajewa powiedziała, że opozycja kontroluje obecnie prawie cały kraj. - Wszystkie regiony są pod naszą kontrolą, ale pracujemy jeszcze nad Oszem i Dżalalabadem - powiedziała Otunbajewa w gmachu parlamentu. Według ostatnich doniesień w Oszu, na południu kraju, przebywa prezydent Kirgistanu Kurmanbek Bakijew, który po gwałtownych wystąpieniach opozycji w Biszkeku opuścił stolicę. W Oszu, który jest bastionem stronników Bakijewa doszło do starć między jego zwolennikami i przeciwnikami, a opozycja zajęła budynek rządowy. Minister obrony w proklamowanym przez kirgiską opozycję rządzie tymczasowym Ismaił Isakow powiedział, że siły zbrojne i straż graniczna kraju są pod jego kontrolą. - Cała armia i straż graniczna są teraz pod naszą kontrolą. Siły zbrojne nie będą nigdy już używane do rozwiązywania spraw wewnętrznych - powiedział Isakow. Minister spraw wewnętrznych w proklamowanym przez kirgiską opozycję rządzie tymczasowym Bołot Szernijazow powiedział zapewnił, że milicja przeszła na stronę opozycji. - Cała milicja przeszła na stronę narodu - powiedział Szernijazow. Kirgistan zamknął granicę z Kazachstanem Kirgiskie służby graniczne podały w środę wieczorem czasu polskiego o zamknięciu granicy z Kazachstanem. AFP powołując się na przedstawicieli armii USA poinformowała, że Amerykanie wstrzymali wszystkie loty wojskowe z bazy lotniczej Manas. Granicę zamknięto na prośbę władz kazachskich. - Kazachowie nie mogą teraz dostać się do Kirgistanu i nasi obywatele nie mogą jechać do Kazachstanu - poinformował cytowany przez agencję Reutera rzecznik służb Dżoodar Isakonow. Nie powiedział, jak długo granica pozostanie zamknięta, jednak wyjaśnił, że ma to związek z "sytuacją społeczną i polityczną" w Kirgistanie. Kirgistan graniczy z Kazachstanem, Chinami, Tadżykistanem i Uzbekistanem. Stolica kraju - Biszkek - jest położona bezpośrednim sąsiedztwie granicy. USA w Manas, przy głównym międzynarodowym kirgiskim porcie lotniczym, mają bazę wojskową, zapewniającą wsparcie dla operacji w Afganistanie. Wcześniej rzecznik Pentagonu Bryan Whitman oświadczył, że to, co dzieje się w Kirgistanie, nie dotknęło nikogo z ambasady USA czy też bazy. Później cytowany przez AFP przedstawiciel amerykańskiej armii powiedział, że władze zamknęły lotnisko, a wszystkie amerykańskie loty wojskowe zostały zawieszone. Amerykańska baza Manas pozostanie otwarta Amerykańska baza lotnicza Manas w Kirgistanie, kluczowa dla operacji NATO w Afganistanie, pozostanie otwarta - zapowiedziała szefowa proklamowanego przez opozycję kirgiską rządu tymczasowego Roza Otunbajewa. Na konferencji prasowej Otunbajewa oświadczyła, że "nic się nie zmieni", jeśli chodzi o porozumienie między Kirgistanem i USA w sprawie bazy pod Biszkekiem. Jak podaje agencja AFP, przez bazę przewija się co miesiąc, zmierzając do Afganistanu albo z niego wracając, około 35 tys. amerykańskich żołnierzy.