Decyzję w sprawie pięciogodzinnego rozejmu wydała w poniedziałek Rosja, która wspiera reżim Baszara el-Asada. Na rozkaz Władimira Putina codzienne przerwy w ostrzale mają obowiązywać od 27 lutego w godzinach od 9.00 do 14.00. Putin zapowiedział, że w tym czasie zostanie utworzony "korytarz humanitarny", który umożliwi ludziom ucieczkę z oblężonego obszaru i pozwoli na ewakuację chorych i rannych. Według informacji przekazanych przez szefa rosyjskiego resortu obrony Siergieja Szojgu, w utworzeniu korytarzy miał pomóc Syryjski Czerwony Półksiężyc, a ludzie mieli być informowani za pośrednictwem ulotek, SMS-ów i filmów wideo. Na skrzyżowaniach miały czekać autobusy i karetki pogotowia. Niespokojna cisza Jak informuje BBC, na razie nie wiadomo, czy organizacje pomocowe w czasie "przerwy humanitarnej" będą mogły wnieść żywność i leki na oblężony obszar. "Pięć godzin to więcej niż nic, ale chcielibyśmy, aby wszystkie działania wojenne zostały zawieszone na 30 dni, zgodnie z ustaleniami Rady Bezpieczeństwa ONZ" - powiedział rzecznik ONZ Stephane Dujarric w rozmowie z agencją AFP. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka napisało, że we Wschodniej Ghoucie było względnie spokojnie i cicho ostatniej nocy. Później poinformowano jednak, że w ciągu pierwszych dwóch godzin "przerwy humanitarnej" wiele pocisków uderzyło w miasta Douma, Harasta i Misraba. Według późniejszych relacji, w atakach lotniczych zrzucono też dwie bomby beczkowe na miasto al-Shifuniya. Żaden cywil nie opuścił jeszcze oblężonego obszaru Po pierwszych godzinach od ogłoszonej "przerwy humanitarnej" rosyjskie wojsko oskarżyło rebeliantów o ostrzelanie trasy ewakuacyjnej ze Wschodniej Ghuty. Żaden cywil nie opuścił jeszcze oblężonego terenu przez korytarz humanitarny stworzony w al-Wafideen -poinformował Reuters. "O dziewiątej rano otwarto korytarz humanitarny, którym cywile mogli opuścić teren" - podały rosyjskie agencje informacyjne, cytując rosyjskiego generała Viktora Pankova. "W tej chwili intensywny ogień otworzyli rebelianci, a żaden cywil nie opuścił terenu" - powiedział generał. Telewizja państwowa w Syrii nadała wiadomości z oblężonego obszaru, w których poinformowano, że korytarz humanitarny jest otwarty. Kilka osób było widocznych na drodze - napisał Reuters. W syryjskiej telewizji dodano jednak, że nikt nie opuścił obszaru, ponieważ "bojownicy próbowali ostrzelać korytarz, aby uniemożliwić ludziom przejście". Rzecznik Faylaq Al-Rahman, jednego z głównych rebelianckich ugrupowań, które prowadzi walkę z siłami rządowymi, zaprzeczył tym informacjom. W rozmowie z Reutersem powiedział, że "nikt nie odważy się podejść w pobliże korytarza humanitarnego, ponieważ jest to strefa wojskowa i ludzie obawiają się aresztowania, jeśli przejdą na stronę rządową". Rosyjska interpretacja rezolucji Rosja po swojemu zinterpretowała sobotnią rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, dotyczącą tzw. "przerwy humanitarnej" we Wschodniej Ghucie. Dokument zakłada zawieszenie broni na okres co najmniej 30 dni. W tym czasie z rejonu mogliby wydostać się cywile, chorzy i ranni, a ci, którzy zdecydowaliby się pozostać, mieliby otrzymać pomoc humanitarną. Dokument nie zawierał jednak konkretnej daty rozpoczęcia zawieszenia broni. Zamiast tego w rezolucji użyto sformułowania "bez zwłoki". Tymczasem Moskwa zapowiedziała jedynie codzienne, pięciogodzinne przerwy w ostrzale. Rosyjskie MSZ twierdzi, że Moskwa nie pozwoli, aby "terroryści" wykorzystali "przerwę humanitarną" do przegrupowania i "złapania oddechu". "Zatrzymać piekło na ziemi" Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informuje, że od 18 lutego w krwawych bombardowaniach i nalotach zginęło już 561 osób, w tym 139 dzieci i 83 kobiety. Rannych zostało około 2,5 tys. osób. Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres oświadczył w poniedziałek, że Wschodnia Ghuta nie może dłużej czekać. Zażądał natychmiastowego wdrożenia rezolucji RB ONZ. "Najwyższy czas zatrzymać to piekło na ziemi" - oświadczył. Na oblężonym terenie brakuje wszystkiego: żywności, wody, środków ratujących życie, opatrunków i paliwa do generatorów. Szpitale nie działają, zniszczone są domy i drogi, ciężko ranni nie mają dostępu do leków i krwi. Wschodnia Ghuta jest ostatnią dużą twierdzą w pobliżu Damaszku, która znajduje się pod kontrolą rebeliantów. Zamieszkana przez 400 tys. osób enklawa jest od 2013 r. oblężona przez syryjskie siły rządowe wspierane przez Rosję i Iran. Wojna, która zburzyła życie 23 mln ludzi Walki w Syrii nasilały się w tym roku na kilku frontach. Podczas gdy siły Asada wzmocniły ofensywę przeciwko Wschodniej Ghucie, Turcja rozpoczęła atak na kurdyjskich bojowników w północno-zachodnim regionie Afrin. Napięcia rosną także między Iranem i Izraelem, który jest głęboko zaniepokojony rosnącym wpływem Teheranu w Syrii. Syryjskie służby obrony powietrznej zestrzeliły na początku lutego izraelski samolot F-16 podczas ataku na irańskie cele w Syrii. Wojna domowa w Syrii, która trwa już siedem lat, zburzyła życie 23 mln ludzi. Połowa z nich musiała uciekać ze swoich domów. Zginęły setki tysięcy Syryjczyków. *** W związku z sytuacją we Wschodniej Ghucie o pomoc apeluje Polska Akcja Humanitarna. - Życie mieszkańców Ghuty zagrożone jest nie tylko z powodu bombardowań, ale również utrzymującego się od miesięcy braku leków, wody i żywności. Wiele osób jest niedożywionych, pojawiają się także pierwsze doniesienia o przypadkach śmierci z głodu - mówi szefowa PAH Janina Ochojska. Wesprzeć działania Polskiej Akcji Humanitarnej w Syrii możesz: - przelewem: Alior Bank S.A. 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 (z dopiskiem Syria) - poprzez stronę internetową: www.pah.org.pl/wplac/ - dołączając do klubu PAH SOS: www.pah.org.pl/klub-pah-sos/ i wspierając PAH comiesięczną darowizną